czwartek, 9 sierpnia 2012

Zielono mi - czyli wizyta w Glonojadzie

Po rozpuście w lokalach typu Scandale czy Hotel Niebieski pora na coś bardziej przystępnego. Mimo, iż jestem zdecydowanym mięsożercą, potrafię docenić fakt, że człowiek czuje się lepiej, odpuszczając sobie na jakiś czas posiłki, które miały wcześniej cztery nogi…Dodatkowo uważam, że wegetarianie (a przynajmniej ci, których znam) całkiem nieźle gotują. Stąd moja wizyta w Glonojadzie, wegetariańskim barze.


Ogródek na Placu Matejki. Wewnątrz ciepłe drewno. Samoobsługa. Dumny napis z białej kredy na czarnej tablicy głosi, iż wszystkie potrawy serwowane w lokalu są przygotowywane na miejscu, bez użycia półproduktów. Menu całkowicie bezmięsne, dodatkowo na tablicach wewnątrz, literką W, oznaczone są dania wegańskie (ta filozofia to już chyba przerost formy nad treścią…). Codziennie można zamówić jakieś danie dnia (zupa + drugie + deser) w cenie, powiedziałabym, studenckiej. Z resztą chyba większość klienteli w roku akademickim to studenci z pobliskiej ASP. Ale podczas mojej sierpniowej wizyty były i starsze panie, i obcokrajowcy.

Yellow Dog – fusion przy Bagateli

Yellow Dog ma coś wspólnego z Miętą – podobnie jak do opisanego resto baru do „Psa” wróciłem po kilku miesiącach przerwy. Z tym, że w tym przypadku przerwa nie była spowodowana złym wrażeniem podczas pierwszej wizyty.

Yellow Dog to miejsce z dość minimalistycznym wystrojem – dla mnie wystrój mówi: nowocześnie, szybko, w sam raz na lunch. No to się zdecydowaliśmy …
W środku było pusto i mogliśmy przebierać w miejscach do siedzenia. Co ciekawe ilekroć przechodzę koło „Psa” w środku jest pustawo… ale może ja przechodzę po prostu w takich momentach. Wnętrze miło pachnie egzotycznymi przyprawami, imbirem i limonką.

Mięta – ostatnie starcie…

Ulicą Krupniczą przechodzę często i od jakiegoś czasu jestem kuszony przez kilka miejsc, które chwalą się serwowaniem dobrego jedzenia i możliwością miłego spędzenia czasu. Jednym z miejsc, które kuszą już od dłuższego czasu jest Mięta Resto Bar.

Pierwszy raz Mięcie dałem się skusić kilka miesięcy temu. Ale po kolei…

niedziela, 5 sierpnia 2012

Lato Leniwców, Festiwal Spowalniania Czasu, Plac Szczepański, Kraków

 
Pod tą wdzięczną nazwą kryje się kiermasz. A na kiermaszu: wino, sery, wędliny, słodkości…Jak to na kiermaszu. Jednak na tym bawiłam się wyjątkowo dobrze. Nie wiem z jakiego powodu, ale większość winiarzy nie lekceważyła mnie przy swoich stoiskach, tylko dlatego, że nie jestem panem  w średnim wieku, który może znać się na winach i ma wystarczająco gruby portfel, żeby otworzyć dla niego butelkę do degustacji (jak to zdarzało mi się na innych tego typu wydarzeniach)…Udało się zatem zebrać trochę kontaktów.

środa, 1 sierpnia 2012

Kraków, Scandale Royal

Nie ma to jak deser na przystawkę...
Wizyta w Scandalach rozpoczęła się stwierdzeniem, iż w menu, w przedziale "desery" (ponoć najlepsze w Krakowie, jak zachwala właściciel) widnieje "talerz serów podany z sałatką, miodem i orzechami". Prawie jak we Francji. Nie przyzwyczajona jednak do jedzenia ciężkich serów po głównym posiłku, zamówiłam je na początek.