Tym razem będę zupełnie nieobiektywna, przyznaję się na wejście.
A to dlatego, że uwielbiam to miasto. Wielu go nienawidzi, ja również
dostrzegam pewne niedogodności w postaci utrzymującego się non stop smrodu,
zamglenia godnego Londynu oraz wiecznych korków, jednakże…kocham Kraków! A w
książka pod tytułem „Zjeść Kraków. Przewodnik subiektywny” autorstwa Roberta
Makłowicza i Stanisława Mancewicza to generalnie pochwała miasta królów.
Publikacja dzieli się na IV części i 17 rozdziałów, we wszystkich kręcimy się
wokół jedzenia, ale nie w równym stopniu. Niektóre rozdziały przesycone są
historią miasta podaną w formie zbioru ciekawostek wokół danego motywu (zbrodni,
gwary regionalnej, władzy), inne są swoistą drogą poprzez kulinarne lokale i
kultowe miejsca. Z historii dobra nie jestem, ale mam wrażenie, że zbiór anegdot jest godny
zapoznania się, gdyż o większości nie uczyli nas w szkole (można np. dowiedzieć
się, że na uczcie z okazji otwarcia sukiennic w 1879 roku podano „pieczyste z
saren, kuropatw, bażantów, pulard i kapłonów (…) zakupiono 366 butelek szampana
(…), 244 butelki czerwonego wina (…) i 200 flasz białego węgrzyna”). W
rozdziałach poświęconych stricte restauracjom dowiemy się gdzie trzeba zjeść,
gdzie warto zjeść, a gdzie stołować się autorzy odradzają.