Wszyscy pewnie znacie to miejsce, ale bywam tu tak często,
że musiałam w końcu opisać. Może w takim razie będzie krótko i na
temat, a i tak wydaje mi się, że lokal obroni się sam, od dawna zresztą nie potrzebuje
już reklamy. Bar sałatkowy to pomysł nie nowy, jednak ulepszenia jakie
zastosowano w Chimerze czynią go najlepszym barem sałatkowym w jakim zdarzyło
mi się być. Po pierwsze - wystrój – niewielka powierzchnia, uroczo zagracona
starociami i mnóstwem świeżej roślinności. W skrzynkach piętrzą się pękate
dynie, zielone cukinie i poczciwe kapusty. Na rozpalonej kozie stojącej w kącie
pieką się ziemniaczki w mundurkach. Nastrojowe światło z różnokolorowych
lampionów sprawia, że szczególnie w zimowe popołudnia jest tu niezwykle
przytulnie. Latem otwierane są przeszklone ściany i ma się wrażenie, że
praktycznie cały lokal jest na świeżym powietrzu.