Pisaliśmy już kiedyś o tym miejscu (możecie poczytać tutaj),
jednak zmieniło się ono na tyle, że mam poczucie, że trzeba to powtórzyć. O ile
Yellow Dog był „fusion”, o tyle Ramen Girl of Yellow Dog to już zupełny odjazd.
Nie znam połowy składników w menu, co od razu sprawia, że czuję się „wyzwana”.
Druga połowa to smakołyki, o których się czyta lub ogląda w filmach
dokumentalnych, a więc jeśli nadarza się okazja do ich skosztowania, nie można
tego nie zrobić. Rozpoczynamy od stuletniego
jaja z kawiorem ślimaczym!