niedziela, 30 grudnia 2012

Bliskowschodnie inspiracje


Już od dłuższego czasu słyszałam o pewnym kebabie na Wawrzyńca. Do sławy lokalu przyczynił się pan Nowicki zachwalając pod niebiosa jedzenie tam podawane, podobno nie mogą się od tej pory opędzić od klientów. Trzeba więc było sprawdzić. Miejsce bardzo niepozorne. Maleńki lokalik w mniej uczęszczanej części krakowskiego Kazimierza. Przedziwna nazwa „Sami am am Oriental Food” mnie osobiście bardzo się podoba. Po wejściu okazuje się, że w środku są zaledwie trzy stoliki plus dwa miejsca barowe. Do uszu od razu wpada charakterystyczne wschodnie "zawodzenie".



Za ladą dwóch braci, rozmawiających ze sobą w ojczystym języku (jak się później okazuje niekoniecznie rozumiejących wszystko w naszym). Menu w postaci plakatu na ścianie podzielone na części – kebaby, falafel, zimne przekąski, wschodnie pizze. Właściciele uczciwie ostrzegają, że nie wszystko zawsze jest dostępne, gdyż potrawy gotują codziennie od podstaw i nie robią „zapasów”. Podoba mi się to, świadczy o świeżości, a to podstawa udanego posiłku.
Najpierw zdecydowaliśmy się na Falafel zestaw wegetariański. „Klopsiki” z ciecierzycy (na mój gust mogła tam być również soczewica) zawinięte zostały w cienkie ciasto i polane sosem czosnkowo-koperkowym. Obok hummus i plamka ostrego czerwonego sosu. Kulki były dobrze przyprawione, cudnie chrupiące, sos świetnie dobrany, niestety było go trochę za mało, przez co pod koniec danie było ciut za suche. Hummus godny polecenia – niesamowicie gładki i kremowy, z mocno wyczuwalną nutą tahini obficie polany oliwą dobrej jakości, posypany pietruszką. Zabrakło mi jedynie marynowanej rzepy, która widniała w menu, ale nie na moim talerzu (jeden maleńki kawałeczek nie pozwolił mi nawet dobrze zapoznać się ze smakiem). 


Kolejnym wyborem była wschodnia pizza – manakish. I wybór to powiedziane nieco na wyrost, gdyż zamówiliśmy z mięsem, a dostaliśmy z ziołami, ale…o dziwo…nie żałowaliśmy. Dawno nie jadłam czegoś tak oryginalnego – kawałki cienkiego ciasta wyjęte prosto z pieca zapieczone z obfitą mieszanką zaatar, w której ja wyczułam zdecydowany smak sumaku i sezamu. Świetne. To będę próbowała powtórzyć w domu (być może porywając się z motyką na słońce).

Na koniec tradycyjny kebab. Tu rozpisywać się nie będę, gdyż fanką nie jestem, powiem tylko, że mięsko z kurczaka soczyste (a nie wyschnięte na wiór jak to bywa w wielu okienkach w rynku), sos naprawdę ostry.
Jedzenie dostaje się na plastiku i z jednorazowymi sztućcami, co może być pewnym wyzwaniem biorąc po uwagę elastyczne ciasto, w którym jest falafel, ale w końcu od czego są ręce.
Na pewno wrócę, żeby spróbować pasty z bakłażana, trójkątów z ciasta ze szpinakiem, a także bobu podawanego z sezamem. A, no i deser, każdego dnia inny (tym razem widziałam oryginalne ciasto basbousa z migdałami). Smaki naprawdę orientalne, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Polecam to miejsce zarówno jako lokal na niezobowiązujący obiad, jak i świetną alternatywę dla zapiekanki pomiędzy piwkami na Kazimierzu. Niestety, tu złotym trunkiem nie popijecie, ale w Syrii pewnie tym bardziej. Ceny bardzo przystępne. 

Agata


Sami am am Oriental Food
Ul. Św. Wawrzyńca 27
Kraków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz