wtorek, 29 października 2013

Kurdyjski obiad z polskim widokiem w niemieckim wnętrzu



Zazwyczaj jeśli poznało się jakieś miejsce od kuchni to nie chce się tam wracać i występować w roli klienta. Wspomnienie hektolitrów potu i alkoholu przelewającego się na zapleczu, nieustających bluzgów pomiędzy wyższą kastą kucharzy a pariasami kelnerami oraz pulsującego bólu kręgosłupa po 18-godzinnej zmianie to coś, co skutecznie zniechęcało mnie do stołowania się w tym skądinąd przecudnej urody miejscu. Pamięć ludzka jednak ma to do siebie, że jest ulotna i woli zachowywać te milsze chwile, tak więc kuszona obietnicą posiłku w słońcu z widokiem na Wisłę i las Wolski - powróciłam na stare śmieci. Po krótkiej wspinaczce pod górkę oczom naszym ukazuje się okazały zamek, obok klimatyczna baszta. Oto restauracja i kawiarnia „U Ziyada”, zamek w Przegorzałach.

niedziela, 13 października 2013

Slow fast food czyli Ricebar na Kazimierzu


Kolejny wieczór spędzany w ulubiony przeze mnie sposób – piwko z przyjaciółmi na Kazimierzu. Kolejny raz w trakcie wieczoru rośnie apetyt. Czy kolejny raz skazana zostanę na nieśmiertelne zapiekanki??? Otóż nie. Za poradą barmana odwiedziłam nowe miejsce na tego typu okazje – Ricebar na ulicy Podbrzezie (w sąsiedztwie Propagandy i Szynku). Przemiły młody człowiek miał niezwykle dużo energii jak na tę nocną porę i ochoczo zaczął opowiadać o asortymencie.
Otóż w barze można sobie wybrać jeden z trzech rodzajów ryżu dostępnego tego dnia (w ogóle mają tych rodzajów o wiele więcej). Do tego wybieramy sobie jeden z sosów – czterech słonych, trzech słodkich. Jeden ze słonych sosów zazwyczaj jest tzw. „polskim smakiem” (grzybowy, miodowo-musztardowy), pozostałe to najczęściej różne rodzaje curry. 

piątek, 11 października 2013

Bo mnie szwagier namówił...

Właściwie żadna historia zaczynająca się od słów "Bo mnie szwagier namówił..." nie ma prawa skończyć się dobrze. Ale być może będzie to wyjątek potwierdzający regułę. Szwagier zwany Benym, przy jednym z "piwnych spotkań" rzucił luźną myśl - powinniście mieć serię gdzie opisujecie krakowskie bary mleczne. Cóż - challenge accepted!

Na pierwszy ogień wybrałem Jadłodajnię u Babuni. Czemu? Bo na "Filarki" czy "Flisaka" się nie rzucę na początek ;). A drugi powód jest taki, że do Jadłodajni mam sentyment.

Lokal u Babuni znajduje się w samym centrum Osiedla Podwawelskiego. Nie jest to typowy bar mleczny, raczej zwykła osiedlowa jadłodajnia. Podczas studiów zdarzało się tam stołować bardzo często. I teraz też od czasu do czasu tam wracam - kiedy mam ochotę na zwykłe i szybko podane jedzenie.