Ogródek na Placu Matejki. Wewnątrz ciepłe drewno. Samoobsługa. Dumny napis z białej kredy na czarnej tablicy głosi, iż wszystkie potrawy serwowane w lokalu są przygotowywane na miejscu, bez użycia półproduktów. Menu całkowicie bezmięsne, dodatkowo na tablicach wewnątrz, literką W, oznaczone są dania wegańskie (ta filozofia to już chyba przerost formy nad treścią…). Codziennie można zamówić jakieś danie dnia (zupa + drugie + deser) w cenie, powiedziałabym, studenckiej. Z resztą chyba większość klienteli w roku akademickim to studenci z pobliskiej ASP. Ale podczas mojej sierpniowej wizyty były i starsze panie, i obcokrajowcy.
Etykiety
- Albania
- Azja
- Bo mnie szwagier namówił...
- Burgery
- Cieszyn
- Cukiernie
- Degustacja
- Fast food
- Festiwale kulinarne
- Folusz
- Hiszpania
- Hotel
- Jasło
- Kalisz
- Kraków
- Książki
- Kuchnia amerykańska
- Kuchnia azjatycka
- Kuchnia barowa
- Kuchnia chińska
- Kuchnia czeska
- Kuchnia francuska
- Kuchnia grecka
- Kuchnia hiszpańska
- Kuchnia indyjska
- Kuchnia japońska
- Kuchnia kurdyjska
- Kuchnia lankijska
- Kuchnia łemkowska
- Kuchnia meksykańska
- Kuchnia molekularna
- Kuchnia niemiecka
- Kuchnia orientalna
- Kuchnia polska
- Kuchnia rumuńska
- Kuchnia singapurska
- Kuchnia syryjska
- Kuchnia tajska
- Kuchnia turecka
- Kuchnia wegetariańska
- Kuchnia węgierska
- Kuchnia włoska
- Kursy gotowania
- Lublin
- Macedonia
- Na brzegu talerza
- Najedzeni Fest
- Nałęczów
- Podróże kulinarne
- Polska
- Przemyśl
- Przepisy
- Ruczaj
- Rumunia
- Rymanów
- Singapur
- Slow Food
- Sri Lanka
- Street Food
- Śniadania
- Świat
- Tajlandia
- Wielka Brytania
- Włochy
czwartek, 9 sierpnia 2012
Zielono mi - czyli wizyta w Glonojadzie
Po rozpuście w lokalach typu Scandale czy Hotel Niebieski pora na coś
bardziej przystępnego. Mimo, iż jestem zdecydowanym mięsożercą, potrafię
docenić fakt, że człowiek czuje się lepiej, odpuszczając sobie na jakiś czas posiłki,
które miały wcześniej cztery nogi…Dodatkowo uważam, że wegetarianie (a
przynajmniej ci, których znam) całkiem nieźle gotują. Stąd moja wizyta w
Glonojadzie, wegetariańskim barze.
Ogródek na Placu Matejki. Wewnątrz ciepłe drewno. Samoobsługa. Dumny napis z białej kredy na czarnej tablicy głosi, iż wszystkie potrawy serwowane w lokalu są przygotowywane na miejscu, bez użycia półproduktów. Menu całkowicie bezmięsne, dodatkowo na tablicach wewnątrz, literką W, oznaczone są dania wegańskie (ta filozofia to już chyba przerost formy nad treścią…). Codziennie można zamówić jakieś danie dnia (zupa + drugie + deser) w cenie, powiedziałabym, studenckiej. Z resztą chyba większość klienteli w roku akademickim to studenci z pobliskiej ASP. Ale podczas mojej sierpniowej wizyty były i starsze panie, i obcokrajowcy.
Ogródek na Placu Matejki. Wewnątrz ciepłe drewno. Samoobsługa. Dumny napis z białej kredy na czarnej tablicy głosi, iż wszystkie potrawy serwowane w lokalu są przygotowywane na miejscu, bez użycia półproduktów. Menu całkowicie bezmięsne, dodatkowo na tablicach wewnątrz, literką W, oznaczone są dania wegańskie (ta filozofia to już chyba przerost formy nad treścią…). Codziennie można zamówić jakieś danie dnia (zupa + drugie + deser) w cenie, powiedziałabym, studenckiej. Z resztą chyba większość klienteli w roku akademickim to studenci z pobliskiej ASP. Ale podczas mojej sierpniowej wizyty były i starsze panie, i obcokrajowcy.
Yellow Dog – fusion przy Bagateli
Yellow Dog ma coś
wspólnego z Miętą – podobnie jak do opisanego resto baru do
„Psa” wróciłem po kilku miesiącach przerwy. Z tym, że w tym
przypadku przerwa nie była spowodowana złym wrażeniem podczas
pierwszej wizyty.
Yellow Dog to miejsce z
dość minimalistycznym wystrojem – dla mnie wystrój mówi:
nowocześnie, szybko, w sam raz na lunch. No to się zdecydowaliśmy
…
W środku było pusto i
mogliśmy przebierać w miejscach do siedzenia. Co ciekawe ilekroć
przechodzę koło „Psa” w środku jest pustawo… ale może ja
przechodzę po prostu w takich momentach. Wnętrze miło pachnie
egzotycznymi przyprawami, imbirem i limonką.
Mięta – ostatnie starcie…
Ulicą Krupniczą
przechodzę często i od jakiegoś czasu jestem kuszony przez kilka
miejsc, które chwalą się serwowaniem dobrego jedzenia i
możliwością miłego spędzenia czasu. Jednym z miejsc, które
kuszą już od dłuższego czasu jest Mięta Resto Bar.
Pierwszy raz Mięcie
dałem się skusić kilka miesięcy temu. Ale po kolei…
niedziela, 5 sierpnia 2012
Lato Leniwców, Festiwal Spowalniania Czasu, Plac Szczepański, Kraków
Pod tą wdzięczną nazwą kryje się kiermasz. A na kiermaszu: wino, sery,
wędliny, słodkości…Jak to na kiermaszu. Jednak na tym bawiłam się wyjątkowo
dobrze. Nie wiem z jakiego powodu, ale większość winiarzy nie lekceważyła mnie
przy swoich stoiskach, tylko dlatego, że nie jestem panem w średnim wieku, który może znać się na
winach i ma wystarczająco gruby portfel, żeby otworzyć dla niego butelkę do degustacji
(jak to zdarzało mi się na innych tego typu wydarzeniach)…Udało się zatem
zebrać trochę kontaktów.
środa, 1 sierpnia 2012
Kraków, Scandale Royal
Nie ma to jak deser na przystawkę...
Wizyta w Scandalach rozpoczęła się stwierdzeniem, iż w menu, w przedziale "desery" (ponoć najlepsze w Krakowie, jak zachwala właściciel) widnieje "talerz serów podany z sałatką, miodem i orzechami". Prawie jak we Francji. Nie przyzwyczajona jednak do jedzenia ciężkich serów po głównym posiłku, zamówiłam je na początek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)