Na Rynek w Cieszynie trafiłem i z ciekawości i z głodu. Od osób "mocno zaufanych" wiedziałem, że jest w Cieszynie taka restauracja, które reklamuje się dobrymi pierogami. Po spacerze wokół rynku okazało się, że jest to Restauracja Pod Merkurym.
Etykiety
- Albania
- Azja
- Bo mnie szwagier namówił...
- Burgery
- Cieszyn
- Cukiernie
- Degustacja
- Fast food
- Festiwale kulinarne
- Folusz
- Hiszpania
- Hotel
- Jasło
- Kalisz
- Kraków
- Książki
- Kuchnia amerykańska
- Kuchnia azjatycka
- Kuchnia barowa
- Kuchnia chińska
- Kuchnia czeska
- Kuchnia francuska
- Kuchnia grecka
- Kuchnia hiszpańska
- Kuchnia indyjska
- Kuchnia japońska
- Kuchnia kurdyjska
- Kuchnia lankijska
- Kuchnia łemkowska
- Kuchnia meksykańska
- Kuchnia molekularna
- Kuchnia niemiecka
- Kuchnia orientalna
- Kuchnia polska
- Kuchnia rumuńska
- Kuchnia singapurska
- Kuchnia syryjska
- Kuchnia tajska
- Kuchnia turecka
- Kuchnia wegetariańska
- Kuchnia węgierska
- Kuchnia włoska
- Kursy gotowania
- Lublin
- Macedonia
- Na brzegu talerza
- Najedzeni Fest
- Nałęczów
- Podróże kulinarne
- Polska
- Przemyśl
- Przepisy
- Ruczaj
- Rumunia
- Rymanów
- Singapur
- Slow Food
- Sri Lanka
- Street Food
- Śniadania
- Świat
- Tajlandia
- Wielka Brytania
- Włochy
niedziela, 30 września 2012
Jaś Wędrowniczek - rymanowskie zaskoczenie
Jedziemy drogą nr 28 z Krosna do Sanoka, wjeżdżamy do Rymanowa bo podobno w "Wędrowniczku" kiedyś dobrze jeść dawali. Koniec lata, weekend - takie wieści trzeba sprawdzać właśnie teraz.
Restauracja znajduje się niemal przy drodze (jadąc w kierunku Sanoka szukamy po stronie prawej) jednak jest osłonięta drzewami i daje wrażenie spokoju nawet jeśli wybierzemy miejsce na zewnątrz. Budynek jest nieco karkołomny, bo widać że ktoś tu przebudowywał, dobudowywał i nieco zmieniał koncepcję. Odbywają się tutaj również wesela, więc jest część "sypialna" i przeróżne imprezy okolicznościowe. My trafiliśmy na wesele, stąd też Pan Kelner poinformował nas, że jeść możemy - owszem, ale tylko na zewnątrz. Pogoda dopisywała, więc zdecydowaliśmy się.
Restauracja znajduje się niemal przy drodze (jadąc w kierunku Sanoka szukamy po stronie prawej) jednak jest osłonięta drzewami i daje wrażenie spokoju nawet jeśli wybierzemy miejsce na zewnątrz. Budynek jest nieco karkołomny, bo widać że ktoś tu przebudowywał, dobudowywał i nieco zmieniał koncepcję. Odbywają się tutaj również wesela, więc jest część "sypialna" i przeróżne imprezy okolicznościowe. My trafiliśmy na wesele, stąd też Pan Kelner poinformował nas, że jeść możemy - owszem, ale tylko na zewnątrz. Pogoda dopisywała, więc zdecydowaliśmy się.
środa, 26 września 2012
Podróże kształcą - lekcja włoskiego
Moim zdaniem włoskie jedzenie
można określić jednym, krótkim wyrażeniem – pochwała prostoty. To, czego udało
mi się spróbować w tym słonecznym (zazwyczaj…) kraju, nigdy nie było
przesadzone. Liczba składników dania zazwyczaj mieściła się w pięciu, a
największą tajemnicą była po prostu jakość tychże. Jeśli jadłam makaron – to
była to pasta z anchois, oliwą, pietruszką i parmezanem (i niczym więcej), jeśli jadłam risotto – to oprócz ryżu dostawałam kwiaty cukinii i parmezan (i nic
więcej),
środa, 12 września 2012
Beskidzka rybka bez retuszu
Sercu bliski Beskid Niski… A na
samym skraju Magurskiego Parku Narodowego miejsce o jakże folklorystycznie i
swojsko brzmiącej nazwie – Fish Bar Pik. Przywiodła
mnie tu konkretna zachcianka – świeży pstrąg. Zaraz po zaparkowaniu samochodu
nie miałam wątpliwości, że rybka będzie prosto ze stawu. Tłum ludzi naokoło
świadczył o popularności miejsca (a może po prostu o słonecznej niedzieli…).
Większość klientów siedziała przy prostych drewnianych stołach na zewnątrz
(czemu się nie dziwię, gdyż wnętrze mocno trąciło poprzednią epoką).
poniedziałek, 10 września 2012
China City Restaurant – z miłości do sosu sojowego…
Do China City przyszliśmy w
niespodziewanie jesienne niedzielne popołudnie. Lokal znajduje się w takim
miejscu Kazimierza, że trudno trafić do niego przez przypadek. My w każdym
razie przyszliśmy z rozmysłem, zamiarem i sporymi oczekiwaniami z mojej strony.
Oczekiwanie zostały zbudowane przez westchnienia i pochwały ze strony znanego
krakowskiego recenzenta – Wojciecha Nowickiego.
Karczma Nałęczowska – krótko…
Tym razem będzie wybitnie krótko,
zwłaszcza jak na mnie ;) Czemu krótko – bo aż pisać hadko, jakby powiedział
Longinus Podpipięta.
W uroczej miejscowości Nałęczów
byłem jakiś czas temu z dość intrygujących przyczyn, ale nie to jest istotne.
Poczułem głód, a jako że pora „dancingów” zbliżała się nieuchronnie popędziłem
w poszukiwaniu miejsca gdzie można zjeść szybko i smacznie, tak żeby z nowo
nabytymi siłami wstąpić jeszcze na w/w imprezę ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)