Miałam ogromny apetyt na tę książkę. Tytuł i nazwisko autora
sugerowały, że nie zmęczę się przy czytaniu, że mogę zakopać się pod kocem,
nalać sobie kieliszek wina (albo dwa) i przetrwać jakoś grudniowy dzień, a
właściwie tę nędzne ochłapy, które z dnia pozostały. Otóż…nie zdążyłam.
Nazwanie tej pozycji książką to dużo powiedziane. Połknęłam ją w godzinkę, a
biorąc pod uwagę, że zaczęłam w tramwaju to właściwie jej nie zauważyłam. Ale
koniec ze złośliwościami, skoro tu się znalazła to znaczy, że jednak zauważyłam.
„Wyznania francuskiego piekarza” to nieprzekłamany tytuł tej
miniaturki. Peter Mayle, autor bestsellerów „Rok w Prowansji”, „Dobry rok” i
paru innych południowofrancuskich opowieści, tym razem spotkał się z piekarzem z
krwi i kości – Gerardem Auzetem - i spisał jego doświadczenia. Nie mogę za
wiele tu napisać, bo opowiem Wam całą książeczkę. Zaznaczę jednak, że są to
niezwykle fachowe uwagi.
Zapoznajemy się z zarysem dziejów piekarskiej rodziny, przez momencik wczuwamy się w atmosferę niewielkiej prowincjonalnej boulangerie (franc. piekarnia), aż w końcu dochodzimy do zbioru niezwykle dokładnych przepisów na różnego rodzaju pieczywo. Precyzja zaskakuje, gdyż forma wydawnicza nie sugeruje, że jest to książka kulinarna. Nie próbowałam niczego piec według Pana Auzet, onieśmieliły mnie sformułowania typu „wybij ciasto na kształt prostokąta, złóż na wysokości jednej trzeciej, dociskając krawędź, przykryj górną częścią prostokąta…”. Myślę jednak, że dla amatorów pieczenia chleba to może być nie lada gratka. Pewnym niedociągnięciem jest niekonsekwencja w użyciu francuskich słówek - czasem przetłumaczonych, a czasem nie. Ja rozumiem, że kiedyś znajomość tego języka świadczyła o przynależności do wyższych sfer, ale czasy te minęły i mimo mojego sentymentu do wspomnień z lekcji w liceum uważam, że tłumaczenia powinny się znaleźć przy każdym obcym słówku (a jeśli już nie - to przynajmniej konsekwentnie - wszędzie) Jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości co do sensowności wydania rozwiane zostały przez ostatni rozdział. Otóż znajduje się tam zestawienie wcześniej szczegółowo opisanych rodzajów chleba z konkretnymi rodzajami win, pasującymi do pieczywa. Dodatkowo adres strony internetowej gdzie można zamówić trunki. Nie spodziewałam się po Panu Mayle takiej praktyczności. Całość dopełnia jeszcze niezwykle staranna forma, kilka fotografii w sepii, kilka prostych rysuneczków. Według mnie niezły pomysł na upominek pod choinkę dla wszystkich zainteresowanych kuchnią. Tylko nie zapomnijcie dodać jeszcze czegoś, żebyście nie wyszli na sknerów.
Zapoznajemy się z zarysem dziejów piekarskiej rodziny, przez momencik wczuwamy się w atmosferę niewielkiej prowincjonalnej boulangerie (franc. piekarnia), aż w końcu dochodzimy do zbioru niezwykle dokładnych przepisów na różnego rodzaju pieczywo. Precyzja zaskakuje, gdyż forma wydawnicza nie sugeruje, że jest to książka kulinarna. Nie próbowałam niczego piec według Pana Auzet, onieśmieliły mnie sformułowania typu „wybij ciasto na kształt prostokąta, złóż na wysokości jednej trzeciej, dociskając krawędź, przykryj górną częścią prostokąta…”. Myślę jednak, że dla amatorów pieczenia chleba to może być nie lada gratka. Pewnym niedociągnięciem jest niekonsekwencja w użyciu francuskich słówek - czasem przetłumaczonych, a czasem nie. Ja rozumiem, że kiedyś znajomość tego języka świadczyła o przynależności do wyższych sfer, ale czasy te minęły i mimo mojego sentymentu do wspomnień z lekcji w liceum uważam, że tłumaczenia powinny się znaleźć przy każdym obcym słówku (a jeśli już nie - to przynajmniej konsekwentnie - wszędzie) Jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości co do sensowności wydania rozwiane zostały przez ostatni rozdział. Otóż znajduje się tam zestawienie wcześniej szczegółowo opisanych rodzajów chleba z konkretnymi rodzajami win, pasującymi do pieczywa. Dodatkowo adres strony internetowej gdzie można zamówić trunki. Nie spodziewałam się po Panu Mayle takiej praktyczności. Całość dopełnia jeszcze niezwykle staranna forma, kilka fotografii w sepii, kilka prostych rysuneczków. Według mnie niezły pomysł na upominek pod choinkę dla wszystkich zainteresowanych kuchnią. Tylko nie zapomnijcie dodać jeszcze czegoś, żebyście nie wyszli na sknerów.
"Wyznania francuskiego piekarza"
Peter Mayle i Gerard Auzet
Z tym tlumaczeniem, to zupelnie jak u Julii Child, niektore slowka przetlumaczone, niektore nie, gdzie niegdzie bledy.
OdpowiedzUsuńKsiążki Child i Mayle'a są tłumaczone z angielskiego; w oryginałach jest też sporo wtrąceń francuskich. Polscy tłumacze oddają to tłumacząc angielszczyznę na polski, a francuskie słowa i wyrażenia - zgodnie z intencją autorów - zostawiają.
OdpowiedzUsuń