Festiwalu Najedzeni Fest nie trzeba chyba już nikomu przedstawiać. Pomimo, iż "Jesień" to dopiero druga jego edycja (jak można się łatwo domyśleć, pierwsze było "Lato" :)), to jest to impreza, która już na stałe zagościła w świadomości krakowskich łasuchów. I dobrze, bo na prawdę warto Najedzonych odwiedzać!
Pomimo, iż od jesieni trochę czasu już minęło i mamy oficjalnie kalendarzową zimę, pogoda nadal jesienna, więc recenzję nadal warto chyba dodać... :)
Edycja jesienna Najedzonych zaskoczyła nas już od samego początku rozmachem! 4 (słownie: cztery) sale pełniutkie wystawców i jeszcze pełniejsze odwiedzających! Było w czym przebierać! Mieliśmy możliwość spróbować mnóstwa pysznego jedzenie, napić się dobrego wina, zakupić kuchenne przybory i dodatki, czy porozmawiać z Janiną Ochojską o odpowiedzialnym żywieniu! Dla każdego coś dobrego.
Zacznijmy jednak od... jedzenia oczywiście! Od samego wejścia otaczały nas stragany w kolorowymi dyniami i innymi pysznościami. Do tego standardowo mobilne burgerownie i, ku naszemu zaskoczeniu, prawdziwy piec do pizzy usytuowany na masce samochodu! :)
Było też i wino. DUŻO wina! Można było przebierać w winach z różnych regionów Polski i świata, w różnych rodzajach jak i przedziałach cenowych. Ponadto pojawiły się warsztaty winiarskie, co było bardzo fajnym dodatkiem do Najedzonych. Osobiście najbardziej urzekły nas wina z krakowskiego "po prostu wino..." - genialne smaki i świetni ludzie! Dziękujemy - na pewno do Was zawitamy!
Jak zwykle na Najedzonych nie mogło zabraknąć przetworów. Mogliśmy skosztować humusu od Amamamusi, smakołyków od "Made with love" oraz nasze ulubione chutneye z "Luks pomada"! Muszę przyznać, że ostry zielony pomidor i imbirowa śliwka to niebo w gębie!
Z pysznych ciekawostek spróbowaliśmy (oraz zakupiliśmy pokaźny kubełek) oliwek z Kleparza (mistrzostwo świata!). Do tego skosztowaliśmy domowych kanapek oraz zrobiliśmy trochę zakupów oliwno-sosowych. I to jest również ogromna siła Najedzonych - ciekawi wystawcy nie tylko restauracyjni, ale ogólnie związani z szeroko pojętymi kulinariami.
Tradycyjnie na Najedzonych zawitała kuchnia azjatycka. Kilka rodzajów sushi, z których bezsprzecznie Sakana nadal rządzi, Kamo ze swoimi przysmakami, czy stały również bywalec - Yellow dog. Ten ostatni niestety tym razem nie do końca zachęcił nas stosunkiem ilość-cena (wiem, wiem, liczy się jakość, ale...), do Kamo zaś przyszliśmy za późno i niewiele nam już zostało. Na szczęście jest to dobry motywator, aby odwiedzić ich w tzw. realu, gdyż wszystko wyglądało przepysznie!
Myśląc więc o konsumpcji, udało nam się spróbowac kilku pyszności o których długo będziemy pamiętać! Otóż zaczęliśmy od przysmaków węgierskich, podanych już w pierwszej sali. Niby to chcieliśmy poczekać i zobaczyć co zaoferują nam dalsze stoiska, ale zapachy były silniejsze. I bardzo dobrze! Jedzonko było przepyszne, podane z aromatycznym sosem pomidorowo-paprykowym w towarzystwie marynowanej papryczki - super!
Następnie, po pierwszych degustacjach wina przyszedł czas na coś więcej. I tutaj z pomoca pojawiła się Etnika! Krem paprykowo-pomidorowy oraz lekko pikantny kurczak okazały się wyborne! A dodając do tego schłodzone piwko, świeże, jesienne powietrze i widok na Wawel - bezcenne! Do Etniki na pewno zawitamy, gdyż jakość ich jedzenia nas oczarowała.
Następnie, opisywana już wcześniej (jak i przy okazji opisu Najedzonych Fest Lato) Sakana! Cudeńko! Sushi masterzy z Sakany jak zwykle stanęli na wysokości zadania. Oczywiście lepiej pójść do Sakany na ul. Gertrudy, gdyż tam zarówno wybór większy jak i jeszcze lepsza jakość, ale tak czy inaczej było pysznie!
Na przekąskę pochłonięty został chlebek z domowym pasztetem i sosem z Jadalni (baaardzo dobry!).
I przyszedł czas na deser... Cudowne zamknięcie kilkugodzinnego posiłku podczas Najedzonych! Domowej roboty beza z bitą śmietaną i granatem! Muszę przyznać, że nie pamiętam, kto był jego twórcą, ale jeśli ktokolwiek wie - dajcie proszę znać! Było to stoisko zaraz obok Book me a Cookie (baaaardzo pozdrawiamy koleżankę po blogowym fachu! :)). Tak więc, ktokolwiek widział, ktokolwiek wie! :) Po prostu niebo w gębie!
Podsumowując, Najedzeni Fest po raz drugi okazali się strzałem w kulinarną dziesiątkę! Zachwycili zarówno smakami jak i rozmachem! Przy tej ilości wystawców nawet tłumy nie były aż tak straszne i odczuwalne. Tak więc już z niecierpliwością czekamy na edycję trzecią, tym razem karnawałową. Na szczęście styczeń już niedługo! :)
Etykiety
- Albania
- Azja
- Bo mnie szwagier namówił...
- Burgery
- Cieszyn
- Cukiernie
- Degustacja
- Fast food
- Festiwale kulinarne
- Folusz
- Hiszpania
- Hotel
- Jasło
- Kalisz
- Kraków
- Książki
- Kuchnia amerykańska
- Kuchnia azjatycka
- Kuchnia barowa
- Kuchnia chińska
- Kuchnia czeska
- Kuchnia francuska
- Kuchnia grecka
- Kuchnia hiszpańska
- Kuchnia indyjska
- Kuchnia japońska
- Kuchnia kurdyjska
- Kuchnia lankijska
- Kuchnia łemkowska
- Kuchnia meksykańska
- Kuchnia molekularna
- Kuchnia niemiecka
- Kuchnia orientalna
- Kuchnia polska
- Kuchnia rumuńska
- Kuchnia singapurska
- Kuchnia syryjska
- Kuchnia tajska
- Kuchnia turecka
- Kuchnia wegetariańska
- Kuchnia węgierska
- Kuchnia włoska
- Kursy gotowania
- Lublin
- Macedonia
- Na brzegu talerza
- Najedzeni Fest
- Nałęczów
- Podróże kulinarne
- Polska
- Przemyśl
- Przepisy
- Ruczaj
- Rumunia
- Rymanów
- Singapur
- Slow Food
- Sri Lanka
- Street Food
- Śniadania
- Świat
- Tajlandia
- Wielka Brytania
- Włochy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Couldn?t be written any better. Reading this post reminds me of my old room mate! He always kept talking about this. I will forward this article to him. Pretty sure he will have a good read. Thanks for sharing!
OdpowiedzUsuńjeux batman