Jakiś czas temu na stronach Urzędu Miasta odbywał się
konkurs na kulinarny symbol miasta. W szranki stanął obwarzanek, lody na
Starowiślnej, zapiekanki z Placu Nowego i kiełbaski spod Hali Targowej. Wygrał
obwarzanek, chyba ze względu na turystów, wszak, aby docenić pozostałe
propozycje, trzeba w naszym mieście pobyć trochę dłużej, poczuć atmosferę
powłóczyć się bez celu, aż człowiek naprawdę zgłodnieje. Jednakże jeśli mowa o
Hali Targowej i krakowskich specjałach – odkryłam nową, ciekawą propozycję –
Krakowski Kumpir. Kilka razy widziałam już pracowitą ekipę na modnych
wydarzeniach „jedzeniowych” na różnych placach, nigdy nie udało mi się jednak
spróbować od nich niczego. Postanowiłam zatem udać się do źródła. W jednej z
budek na placu targowym serwują przeciekawy fast food, no może „street food”. I
nikogo tu nie chcę obrażać – to taki trochę zdrowszy fast food, nie ma tu
szalonej ilości tłuszczu i cukru. W roli głównej – ziemniak. Duuuuży ziemniak.
Jak podpowiada wujek google kumpir jest to tradycyjne danie
tureckie. Krakowianie jednak nie wspominają o tym ani razu, zakładają
kartofelkowi czapkę z pawim piórem i promują się jako danie krakowskie. Nie mam
tak naprawdę nic przeciwko, bo jegomość jest niezwykle sympatyczny. Producenci dokładnie
tłumaczą jak powstaje ich danie, można
to również obejrzeć na zgrabnym filmiku (dostępny pod budką i na stronie
internetowej). Otóż rzeczony kumpir to pieczony ziemniak, z którego farsz jest
utłuczony na puree z dodatkiem masła, żółtego sera i przypraw. To jest
podstawa, do tego klient wybiera sobie dodatki. I tu spotkamy się z wersją tradycyjną – ze śmietaną
i szczypiorkiem, wersją grecką – z oliwkami, fetą, ogórkiem, chilli con carne -
z wołowiną i nachosami (!) itp. Mój
wybór padł na kumpira góralskiego – z oscypkiem, kiełbaską, żurawiną, ogórkiem konserwowym
i czerwoną kapustą. Porcja nieco mnie przeraziła. Jak później doczytałam –
ziemniaki stanowiące podstawę ważą około pół kg, dodatki niewiele mniej. Tak
więc otrzymujemy prawie kilo jedzenia w oszałamiającej cenie 12 zł (jeśli
weźmiemy wersję tradycyjną to nawet mniej). Dobrze, że nie byłam sama – nic się
nie zmarnowało, jednak trzeba pamiętać, że jest to wersją na duży głód.
Ziemniak upieczony zacnie, z chrupiącą skórką, gorący i dobrze
przyprawiony. Mogłabym się przyczepić do jakości niektórych dodatków (kiełbaska
- stawiam – podwawelska), jednakże
całość współgrała świetnie. Nie wspomniałam jeszcze, że do wyboru są również
różne sosy. Wokół kręciło się sporo ludzi, część zamawiała na wynos,
zdecydowanie nie pierwszy raz. To chyba najlepsza recenzja.
Na plus dopisuję dopieszczoną stronę internetową – z ciekawostkami
na temat ziemniaka jako takiego, bieżącymi ogłoszeniami i sporą dozą humoru. W
weekendy czynne „do oporu”. To faktycznie dobre jedzenie do piwka. Na
pewno tu wrócę spróbować tradycyjnego oraz tego z gzikiem. I będę kibicować jeśli miasto znów ogłosi konkurs na symbol krakowskiego jedzenia (mimo, iż ojciec ziemniaczka Polakiem nie był;).
Krakowski Kumpir
ul. Grzegórzecka 3 (pod Halą Targową)
http://krakowski-kumpir.pl/
Genialne żarełko i w miarę rozsądna cena. Zdecydowanie lepsze, niż kiełbaska z nyski;)
OdpowiedzUsuń