Pisaliśmy już kiedyś o tym miejscu (możecie poczytać tutaj),
jednak zmieniło się ono na tyle, że mam poczucie, że trzeba to powtórzyć. O ile
Yellow Dog był „fusion”, o tyle Ramen Girl of Yellow Dog to już zupełny odjazd.
Nie znam połowy składników w menu, co od razu sprawia, że czuję się „wyzwana”.
Druga połowa to smakołyki, o których się czyta lub ogląda w filmach
dokumentalnych, a więc jeśli nadarza się okazja do ich skosztowania, nie można
tego nie zrobić. Rozpoczynamy od stuletniego
jaja z kawiorem ślimaczym!
W tradycji chińskiej jajka te są zamykane w
specjalnych naczyniach wypełnionych roztworem gliny i soli, tam „dojrzewają”
(na szczęście nie jak nazwa wskazuje sto lat, tylko sto dni) i stają się uroczo
czarne. W smaku…cóż…żelkowate w konsystencji, zimne jajo na twardo. Fanką nie
zostałam, wyzwaniu sprostałam. Dużo lepsze wrażenie zrobiły na mnie eryngi królewskie na czarnej soczewicy. Słodkawe
i jędrne boczniaki podane z ugotowaną w punkt soczewicą zaostrzyły apetyt na
drugie danie.
I tutaj miałam okazję spróbować kilku różnych dań. Stek z marchewki na imbirowym pure z
kiszoną pomarańczą jest propozycją stereotypowo kobiecą. Tzn jest to bardzo
delikatne, leciutkie danie, o niezwykle oryginalnym smaku. Dominuje tu słodycz,
odrobina pikanterii pochodząca od imbiru i mocno maślany akcent w całości.
Niesamowita gładkość pure – przypomina wręcz budyń. Jeśli jednak zawitacie do
Ramen – koniecznie spróbujcie Ramen! Udało mi się spróbować trzech różnych
rodzajów tej sycącej zupy. Złoty Ramen
– warty szczególnie ze względu na pływające w nim kacze języczki. Osadzone na
kosteczkach, niesamowicie tłuste, zamarynowane w słodkim sosie – palce lizać!
Ramen Kimchi jest moim zdaniem wersją
najbezpieczniejszą, choć i tak nie jest to tradycyjny rosołek. Według autorów
menu „leczy przewód pokarmowy i kaca” i jestem w stanie się z tym zgodzić.
Odpowiednia ostrość od chili, orzeźwiający smak trawy cytrynowej, dużo warzyw i
pożywny bulion – czego chcieć więcej na drugi dzień? Gwiazdą jednak jest według
mnie Czarny Ramen. Takiego połączenia smaków jeszcze nie doświadczyłam. Ciężko
to opisać, tak nieeuropejskie to jest. Cieniutko pokrojone buraki i rzepa,
słodkie śliwki węgierki, delikatne mięso wieprzowe, i nadająca barwy sepia,
czyli atrament z mątwy. Tego trzeba doświadczyć.
Według mnie Ramen Girl jest dużo lepszą wersją Yellow Doga, eksperymentalna
kuchnia dla odważnych. Nie zabierajcie tu nikogo, kto nie lubi być zaskakiwany
podczas obiadu.
Ramen Girl
of Yellow Dog
Ul. Krupnicza
9/1
Kraków
Na stronie facebooka Ramen podano informację, że restauracja
w Krakowie jest już nieczynnaL Podobno można odwiedzić ich w Warszawie.
Sushi i ramen to flagowe dania kuchni japońskiej za którymi przepadam. Choć nigdy nie odważyłem się robić ich w domu, często korzystam z oferty japońskich restauracji.
OdpowiedzUsuńhttps://www.sushitoday.pl/
Bardzo cenię sobie kuchnię japońską, przede wszystkim za znakomite sushi, ramen również uwielbiam, ale w bardziej tradycyjnej wersji.
OdpowiedzUsuń