Tym razem będę zupełnie nieobiektywna, przyznaję się na wejście.
A to dlatego, że uwielbiam to miasto. Wielu go nienawidzi, ja również
dostrzegam pewne niedogodności w postaci utrzymującego się non stop smrodu,
zamglenia godnego Londynu oraz wiecznych korków, jednakże…kocham Kraków! A w
książka pod tytułem „Zjeść Kraków. Przewodnik subiektywny” autorstwa Roberta
Makłowicza i Stanisława Mancewicza to generalnie pochwała miasta królów.
Publikacja dzieli się na IV części i 17 rozdziałów, we wszystkich kręcimy się
wokół jedzenia, ale nie w równym stopniu. Niektóre rozdziały przesycone są
historią miasta podaną w formie zbioru ciekawostek wokół danego motywu (zbrodni,
gwary regionalnej, władzy), inne są swoistą drogą poprzez kulinarne lokale i
kultowe miejsca. Z historii dobra nie jestem, ale mam wrażenie, że zbiór anegdot jest godny
zapoznania się, gdyż o większości nie uczyli nas w szkole (można np. dowiedzieć
się, że na uczcie z okazji otwarcia sukiennic w 1879 roku podano „pieczyste z
saren, kuropatw, bażantów, pulard i kapłonów (…) zakupiono 366 butelek szampana
(…), 244 butelki czerwonego wina (…) i 200 flasz białego węgrzyna”). W
rozdziałach poświęconych stricte restauracjom dowiemy się gdzie trzeba zjeść,
gdzie warto zjeść, a gdzie stołować się autorzy odradzają.
Bardzo podobał mi
się rozdział o „regionalnych wiktuałach”, gdyż oprócz opisu czym jest m. in. kiełbasa
lisiecka, starka krakowska czy obwarzanki, znajdziecie tu dokładne wskazówki,
gdzie można najlepsze sztuki zakupić. Co jakiś czas zamieszczono ramki z
anegdotami o sławnych ludziach, którzy odwiedzili niegdyś Kraków (wybór również
nieoczywisty np. Josephine Baker, Ludwig Wittgenstein czy Gabriel Garcia
Marquez). Całość urozmaicona jest zabawnymi rysunkami Andrzeja Zaręby, które
tworzą specyficzny klimat opowieści. I choć część informacji zdezaktualizowała
się (niektóre opisane restauracje już nie istnieją, a plotki o
niebezpieczeństwach czyhających w części plant można między bajki włożyć) to
całość czyta się niezwykle przyjemnie i z pożytkiem dla intelektu. Polecam, nie
tylko zdeklarowanym miłośnikom dawnej stolicy.
Na koniec niech Was zachęci cytat z rozdziału traktującego o
barach i życiu nocnym, oddający klimat książki i miasta zarazem:
„Tak więc nikt w Krakowie nie próbował odpowiedzieć sobie na
pytanie, dlaczego pije, nie licząc oczywiście ludzi chorych i uczestniczących w
specjalnych terapiach. A odpowiedź zdaje się prosta. Chodzi o szczególne
widzenie Bramy Floriańskiej, przedstawione na jednym z zielonobalonikowych
obrazów, o poranki na ławce pod pomnikiem Grażyny, o spacer wśród delirycznych
oparów nad Rudawą czy Wisłą, o zapach butwiejących liści na Plantach, o kieliszeczek
wypity niedzielnym świtem z przekupniami ustawiającymi kramy na placu Nowym, o
jazdę rikszą na kiełbaski. Chodzi po prostu o metafizykę, która przenika to
miasto.”
"Zjeść Kraków. Przewodnik subiektywny"
Robert Makłowicz, Stanisław Mancewicz
Spacery po Krakowie i zaglądanie do knajpek i restauracji rzeczywiście mogą przyprawić o zawrót głowy. I o to nie tylko od trunków ;) Sama całkiem niedawno odkryłam bardzo przyjemną restaurację w urokliwym miejscu. To Augusta - nowa, ale już posiadająca swój klimat, restauracja na barce. Różni się znacznie od innych barek. I dobrze, bo brakowało takiego miejsca ze smakiem na Wiśle.
OdpowiedzUsuńJuż od kilku osób słyszałam pochlebne opinie na temat tego miejsca, wpisuję na listę do odwiedzenia i zjedzenia:)
UsuńJa już dawno wpisałem to miejsce na stałe do planu wizyt w Krakowie. Pierwszy raz byłem tam z siostrą, a teraz zaglądam za każdym razem, gdy przyjeżdżam do miasta królów. Fajny ktoś miał pomysł z tak nowoczesną restauracją na barce.
Usuń