Czasem nie chce mi się gotować, czasem nie mam czasu. Kiedy stan taki przydarza mi się w środku tygodnia, kiedy nie mam również czasu stołować się w wyszukanych miejscach i po prostu chcę zjeść obiad, wybieram miejsca takie jak Fabryka Smaku. Nie do końca restauracja, coś więcej niż bar mleczny. Sami siebie nazywają bistro, usłyszałam również opinię, że to lokal w modnym dziś "nurcie lunchowym". Mniej kojarzy się z tradycyjnym obiadem codziennym.
Każdego dnia przed drzwiami na ulicy Librowszczyzny staje czarna tablica
z wypisanymi kredą zestawami dnia. Zazwyczaj takich zestawów do wyboru jest trzy -
zupa, drugie i kompot. Wchodzimy do środka. Małe wnętrze sprawia wrażenie kopii
z katalogu IKEA. Jednak jeśli na chwilę się usiądzie i rozejrzy,
bezpretensjonalne dodatki sprawiają, że człowiek czuje się bardziej jak w domu,
a nie jak w sklepie.
Bo na stole stoją jabłka, po które sięga pani kelnerka
jeśli zamówimy sałatkę z tymi owocami, pod kloszem rumieni się swojski sernik,
a na półkach codzienna prasa, trochę gazet o tematyce kulinarnej i popularnych
książek. Jeśli nic z zestawów dnia nam nie podejdzie, do wyboru mamy świetne
menu. Są tu proste śniadania, bajgle na ciepło, makarony, pierogi, mięsa, zupy
i sałatki. W każdym dziale 3-4 propozycje, wystarczająco, nieprzytłaczająco.
W Fabryce spróbowałam kilku dań. Krem z marchewki z grzankami był esencjonalny, dość łagodny ale nie
mdły, grzanki ciut przypalone. Ryba
w piątek nie różniła się niczym od wielu mintajów jedzonych w barach mlecznych,
jednak puree ziemniaczane było
zdecydowanie lepsze niż w większości jadłodajni. I trzeba zaznaczyć, że ziemniaczki tłuczone były na życzenie klienta, bo w ofercie były kartofelki z wody. Szynka wieprzowa podana w
grzybowym sosie – jak u babci, i użyto tu nie tylko pieczarek. Pierogi ruskie ze skwarkami godne
polecenia – w końcu ktoś potrafi doprawić farsz. Ja bym tylko mocniej posoliła
ciasto. Sałatka z wędzoną makrelą
podana z jabłkami, orzechami włoskimi, słonecznikiem i jajkiem na twardo –
spokojnie zaspokoiła mój mały głód, szczególnie potrzebę uzupełnienia braków
witaminowych. Zupa botwinkowa –
podana prawie wrząca – z chrupkimi warzywami, jak dla mnie nieco niedoprawiona,
jednak przygotowująca przyjemnie żołądek
na drugie danie.
Mimo pewnych potknięć, za każdym razem wychodzę stamtąd z uśmiechem na twarzy. Obsługa jest bardzo miła i sprawna. Dania podane niezwykle
estetycznie, szczególnie zupy w gigantycznych ciężkich talerzach. Wielkość
porcji jak dla mnie idealna – nie czuję się po nich ciężko, ale nie jestem też
głodna. Gigantycznym plusem jest możliwość zamówienia do takiego codziennego
obiadu piwa lub domowego wina (!). Aż sama się dziwię, że do tej pory go nie
spróbowałam. Cóż, człowiek uczy się na własnych błędach, nadrobię i dam znać.
Spokojnie można tu wyskoczyć w przerwie w pracy i tak chyba robi wiele osób zarabiających
na chleb (i zupę;) w okolicach Poczty Głównej. To świetne miejsce na obiad „bez
udziwnień” w rozsądnej cenie. Po prostu.
Fabryka Smaku
ul. Librowszczyzny 4
Kraków
Kraków
faktycznie bardzo fajna knajpka z dobrym domowym jedzeniem i w normalnych cenach.
OdpowiedzUsuńBylam ,sprobowalam,polecam wszystkim!!!Normalnie jak przypominam sobie smak pierogow....no i atmosfera:)Jak cos zjesc w Krakowie to tylko w Fabryce Smaku!!!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, niesamowite jak niewielkim kosztem można stworzyć cieplutką atmosferę:)
OdpowiedzUsuńDla mnie suuuper pysznie odlotowo:-) POLECAM!!!:-)
OdpowiedzUsuńba. a ja trafiłem na ich stronę www: http://www.bistro-fabrykasmaku.pl/
OdpowiedzUsuńbyłam w niedzielę szkoda, że tylko do 17, ale smaczne domowe jedzenie, super soki i dziewczyny pozwalają spokojnie zjeść zajmując się dziećmi polecam zwłaszcza na rodzinny obiad cenowo ok
OdpowiedzUsuń