Wszyscy pewnie znacie to miejsce, ale bywam tu tak często,
że musiałam w końcu opisać. Może w takim razie będzie krótko i na
temat, a i tak wydaje mi się, że lokal obroni się sam, od dawna zresztą nie potrzebuje
już reklamy. Bar sałatkowy to pomysł nie nowy, jednak ulepszenia jakie
zastosowano w Chimerze czynią go najlepszym barem sałatkowym w jakim zdarzyło
mi się być. Po pierwsze - wystrój – niewielka powierzchnia, uroczo zagracona
starociami i mnóstwem świeżej roślinności. W skrzynkach piętrzą się pękate
dynie, zielone cukinie i poczciwe kapusty. Na rozpalonej kozie stojącej w kącie
pieką się ziemniaczki w mundurkach. Nastrojowe światło z różnokolorowych
lampionów sprawia, że szczególnie w zimowe popołudnia jest tu niezwykle
przytulnie. Latem otwierane są przeszklone ściany i ma się wrażenie, że
praktycznie cały lokal jest na świeżym powietrzu.
Po drugie – menu – wybór jest
bardzo duży, jednak nieprzytłaczający (chyba dzięki temu, że wszystko widzimy
od razu, więc zaraz zamruga do nas świeży pomidorek, albo egzotycznie brzmiący
topinambur). Ujmuje mnie, że w barze sałatkowym można zjeść mięso (niestety nie
zawsze) – Chimera od czasu do czasu proponuje kurczaka, a nawet karkówkę.
Regularnie dodawane są nowe propozycje (a to jarmuż, a to małże, a to seler z
indykiem). Świetnym posunięciem było wprowadzenie piwa i wina (żeby popić obiad
jak człowiek). Świeżo wyciskane soki i koktajle również są bardzo popularne. No i podział
na dania ciepłe (ziemniaczki, tarty, nadziewane warzywa, zupy) i zimne (sałatki
wszelkiej maści) sprawdza się o każdej porze roku. Do każdego zestawu wybieramy
jeszcze sos (ostry, łagodny musztardowy, czosnkowy lub majonezowy).
Po trzecie –
ceny. Za mały zestaw – czyli cztery dowolnie wybrane potrawy (bo nie muszą to
być tylko sałatki) płacimy 13 złotych, za duży – sześć potraw – 17 złotych. Do
tego pieczywo w dowolnej ilości, od pewnego czasu również grzanki do wszelkiego
rodzaju zup. Nigdy nie próbowałam niczego spoza baru, jednak wybrać można
również zestawy obiadowe (ryby, mięsa, pierogi). Jeśli miałabym wskazać słabsze strony to dość
zachowawczy sposób przyprawiania potraw (zazwyczaj muszę coś dosolić i
dopieprzyć). Dodatkowo nie wszystkim może podobać się, że obowiązuje tu
samoobsługa, a część klientów je w biegu. Nie zawsze też są wolne miejsca,
często jest dość tłoczno. Jednak uważam, że takie są prawa baru sałatkowego. A
jeśli ktoś ma ochotę na trochę więcej luksusu Chimera ma swoją część
restauracyjną (w klimatycznej piwnicy). Menu kusi tam dziczyzną. Ale myślę, że
to będzie historia na innego posta.
Chimera
ul. Świętej Anny 3
Kraków
http://chimera.com.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz