Ulicą Krupniczą
przechodzę często i od jakiegoś czasu jestem kuszony przez kilka
miejsc, które chwalą się serwowaniem dobrego jedzenia i
możliwością miłego spędzenia czasu. Jednym z miejsc, które
kuszą już od dłuższego czasu jest Mięta Resto Bar.
Pierwszy raz Mięcie
dałem się skusić kilka miesięcy temu. Ale po kolei…
Przyznaję bez bicia, że
w nie wiem jak wygląda wnętrze, jako że ogródek jest całkiem
miły i w lecie nawet nie zastanawiałem się nad jedzeniem wewnątrz.
A w ogródku jest całkiem miło i spokojnie.
Podczas mojej pierwszej
wizyty zdecydowałem się na makaron z owocami morza w sosie
pomidorowym. Pamiętam, że miałem potworną ochotę na dobrze
zrobione owoce morza. I tutaj się zawiodłem po raz pierwszy…
Makaron był utopiony w sosie pomidorowym, który całkowicie
przysłonił smak owoców morza, które w tym daniu były zupełnie
niewyczuwalne. Tym gorzej, że w tym sosie pomidorowym smakiem, który
dominował – była słoność. Nie mam pojęcia kto chciałby
skrzywdzić to danie taką ilością soli – no ale najwyraźniej
muszę ćwiczyć wyobraźnię, bo ktoś się jednak tego podjął…
Po tym doświadczeniu
postanowiłem odpuścić. Aż tu nagle po kilku miesiącach pojawiła
się okazja zjedzenia piątkowego, wczesnego obiadu w dobrym
towarzystwie. Wszystko pięknie, ładnie – słońce świeci,
piątunio dopisuje – zapadła decyzja „Spróbujmy w Mięcie”.
Menu w Mięcie jest dość
obszerne i skupia się na daniach kuchni włoskiej oraz na „wybranych
daniach kuchni polskiej”. Po kilku doświadczeniach z przeszłości
(włączając w nie Miętę) muszę chyba przyjąć założenie, że
taka konstrukcja menu powinna chyba być sygnałem ostrzegawczym.
Zastanawiam się jaka motywacja stała z połączeniem w menu dwóch
kuchni: 1. W sumie to włoskie żarcie jest modne, więc skupmy się
na nim, ale gdyby to było zbyt dziwne dla naszych Klientów to
dorzućmy do tego jeszcze ruskie… 2. W sumie skoro włoskie robimy
przeciętne, to może jak dodamy polskie to nam się to zsumuje na
dobre jedzenie?
I ja wiem, że po dwóch
wizytach i wypróbowaniu relatywnie niewielkiej części menu moje
wnioski mogą się wydawać nieco pochopne, ale…
Na początek zaczęliśmy
od Minestrone z parmezanem. No klasyk. Żeby oddać daniu
sprawiedliwość – było w nim sporo autentycznie świeżych,
młodych warzyw. Natomiast całość była w smaku doskonale
przeciętna – nie żeby zła, ale taka, że zapomina się o niej 30
sekund po zjedzeniu. Zupa była posypana minimalną ilością
parmezanu, a jej kolor przypominał… bagno. I to nie takie ładne
leśne, zielone bagienko…
![]() |
Bagniste Minestrone |
Następnie przyszła
kolej na sałatkę paryską – (liście szpinaku z orzechami,
boczkiem i serem roquefort) oraz na „klasycznego cheeseburgera z
frytkami” – którego wybrałem sobie z menu letniego.
Cheeseburger był
zwyczajnie… niedobry. Niedoprawiony do tego stopnia, że naprawdę
musiałem się zmusić żeby go skończyć. Frytki rokowały lepiej –
zrobione z grubo krojonego ziemniaka, podane w kubeczku wyłożonym
grubym białym papierem. Niestety w tym wszystkim nie smakowały tak
dobrze, jak wyglądały – nie jestem ekspertem od frytek, więc nie
wiem co zawiodło – wiem jedno jadłem już frytki o wiele, wiele
lepsze.
Sałatka – miała w
sobie niewątpliwie wszystkie składniki, które opisywało menu
plus… absurdalną ilość wściekle słodkiego dressingu. Gdzieś w
tym dressingu dało się wyczuć, że ktoś miał ideę przełamania
tej słodkości innymi smakami, ale zdecydowanie się nie udało.
Sałatki nie udało nam się dokończyć.
Gdyby dressingu w salatce komus brakowalo, obok dostajemy go jeszcze wiecej... |
Nie chcę się pastwić,
ale całego obrazu dopełniła obsługa. Zrelaksowana, nieśpieszna –
taka amatorsko-studencka. Nawet połowa miejsc w ogródku nie była
zajęta, a na wszystko czekaliśmy dość długo. Równoczesność
podawania dań osobom siedzącym przy tym samy stoliku była tutaj
potraktowana jako przestarzała zasada, której absolutnie nie należy
się trzymać.
Podsumowując: Dałem
Mięcie drugą szansę. Niepotrzebnie. Słyszałem od dwóch osób,
że śniadania są tam dobre. Szczerze – powiem „pas”.
MS
Mięta Resto Bar, ul. Krupnicza 9,
Kraków
Fajny wpis!Nawet nie wiedziałam że taka restauracja jest w Krk!Jak będę w okolicy na pewno wstąpie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam miętę w lato
OdpowiedzUsuń