Już od dłuższego czasu słyszałam o
pewnym kebabie na Wawrzyńca. Do sławy lokalu przyczynił się pan Nowicki
zachwalając pod niebiosa jedzenie tam podawane, podobno nie mogą się od tej
pory opędzić od klientów. Trzeba więc było sprawdzić. Miejsce bardzo
niepozorne. Maleńki lokalik w mniej uczęszczanej części krakowskiego
Kazimierza. Przedziwna nazwa „Sami am am Oriental Food” mnie osobiście bardzo
się podoba. Po wejściu okazuje się, że w środku są zaledwie trzy stoliki plus
dwa miejsca barowe. Do uszu od razu wpada charakterystyczne wschodnie
"zawodzenie".
Za ladą dwóch braci, rozmawiających ze sobą w ojczystym języku (jak się później okazuje niekoniecznie rozumiejących wszystko w naszym). Menu w postaci plakatu na ścianie podzielone na części – kebaby, falafel, zimne przekąski, wschodnie pizze. Właściciele uczciwie ostrzegają, że nie wszystko zawsze jest dostępne, gdyż potrawy gotują codziennie od podstaw i nie robią „zapasów”. Podoba mi się to, świadczy o świeżości, a to podstawa udanego posiłku.
Za ladą dwóch braci, rozmawiających ze sobą w ojczystym języku (jak się później okazuje niekoniecznie rozumiejących wszystko w naszym). Menu w postaci plakatu na ścianie podzielone na części – kebaby, falafel, zimne przekąski, wschodnie pizze. Właściciele uczciwie ostrzegają, że nie wszystko zawsze jest dostępne, gdyż potrawy gotują codziennie od podstaw i nie robią „zapasów”. Podoba mi się to, świadczy o świeżości, a to podstawa udanego posiłku.
Najpierw zdecydowaliśmy się na
Falafel zestaw wegetariański. „Klopsiki” z ciecierzycy (na mój gust mogła tam
być również soczewica) zawinięte zostały w cienkie ciasto i polane sosem
czosnkowo-koperkowym. Obok hummus i plamka ostrego czerwonego sosu. Kulki były
dobrze przyprawione, cudnie chrupiące, sos świetnie dobrany, niestety było go
trochę za mało, przez co pod koniec danie było ciut za suche. Hummus godny
polecenia – niesamowicie gładki i kremowy, z mocno wyczuwalną nutą tahini
obficie polany oliwą dobrej jakości, posypany pietruszką. Zabrakło mi jedynie
marynowanej rzepy, która widniała w menu, ale nie na moim talerzu (jeden
maleńki kawałeczek nie pozwolił mi nawet dobrze zapoznać się ze smakiem).
Kolejnym wyborem była wschodnia pizza – manakish. I wybór to powiedziane nieco
na wyrost, gdyż zamówiliśmy z mięsem, a dostaliśmy z ziołami, ale…o dziwo…nie
żałowaliśmy. Dawno nie jadłam czegoś tak oryginalnego – kawałki cienkiego
ciasta wyjęte prosto z pieca zapieczone z obfitą mieszanką zaatar, w której ja
wyczułam zdecydowany smak sumaku i sezamu. Świetne. To będę próbowała powtórzyć w domu (być może porywając się z motyką na słońce).
Na koniec tradycyjny kebab. Tu
rozpisywać się nie będę, gdyż fanką nie jestem, powiem tylko, że mięsko z
kurczaka soczyste (a nie wyschnięte na wiór jak to bywa w wielu okienkach w
rynku), sos naprawdę ostry.
Jedzenie dostaje się na plastiku i
z jednorazowymi sztućcami, co może być pewnym wyzwaniem biorąc po uwagę
elastyczne ciasto, w którym jest falafel, ale w końcu od czego są ręce.
Na pewno wrócę, żeby spróbować
pasty z bakłażana, trójkątów z ciasta ze szpinakiem, a także bobu podawanego z
sezamem. A, no i deser, każdego dnia inny (tym razem widziałam oryginalne
ciasto basbousa z migdałami). Smaki naprawdę orientalne, w najlepszym tego
słowa znaczeniu. Polecam to miejsce zarówno jako lokal na niezobowiązujący
obiad, jak i świetną alternatywę dla zapiekanki pomiędzy piwkami na Kazimierzu.
Niestety, tu złotym trunkiem nie popijecie, ale w Syrii pewnie tym bardziej.
Ceny bardzo przystępne.
Agata
Sami am am Oriental Food
Ul. Św. Wawrzyńca 27
Kraków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz