Charlotte jest rajem śniadaniowym! Śniadanie o 15:00? Czemu nie? Kieliszek szampana o 10 rano? Jestem na TAK! :)
Charlotte odkryłam jeszcze latem tego roku, kiedy to pewnego leniwego poranka zdecydowaliśmy się polenić trochę dłużej i zamiast sami przygotowywać coś do jedzenia, wybrać się "na miasto", skorzystać z letniego słońca i zjeść "coś pysznego". Wybór padł na Charlotte i wszystkie powyższe założenia zostały zrealizowane!
Moja pierwsza przygoda z tym miejscem zaczęła się więc od Croque Madame (zapiekana kanapka z pieczonym indykiem, sosem béchamel, serem Gruyère i jajkiem sadzonym, zestaw zielonych sałat) oraz Śniadania Charles (koszyk pieczywa oraz domowa konfitura lub czekolada Charlotte, kawa, jajko z wolnego wybiegu sadzone lub gotowane, kieliszek wina musującego Pol Remy). Następne wizyty to zazwyczaj Śniadanie Charles, z małym wyjątkiem, kiedy skusiliśmy się na Tartines na zimno - Dijon (Szynka, ser Gruyère, musztarda Dijon) oraz Tartines na ciepło - Dinde majo (Plastry pieczonej piersi z indyka, sos z żurawiny i czerwonego wina).
Zacznę od mojego przysmaku - Śniadanie Charles! Pierwsze słowa, jakie przychodzą do głowy na to wspomnienie, to NIEBO W GĘBIE! Koszyczek różnorodnych rodzajów pieczywka, od croissanta, przez chlebek wijski po mój ulubiony chlebek z rodzynkami. Część jeszcze ciepła (gdyż pieczona w mieszczącej się w piwnicach własnej piekarni!). Do tego do wyboru domowa konfitura i domowa czekolada! Wszystkie pierwszej jakości, równiez "domowej roboty", bez masy sztucznych dodatków i barwników. Pychotka! Do tego jeszcze jajeczko (na wypadek, jeśli byśmy się zasłodzili), kawka/herbatka i... Gwóźdź programu - kieliszek szampana! :) Szampan na śniadanie to coś, co pozwala poczuć się naprawdę wyjątkowo i luksusowo!
Wracając do rzeczy nie-słodkich, muszę przyznać, że po wielkich oczekiwaniach zbudowanych przez Śniadania Charles w wielu odsłonach, dania nie-słodkie są dość rozczarowujące. Z wyjądkiem Tartine Dijon, która jest przepyszna, na prawdziwym chlebie, z dobrej jakości składnikami i nieziemską musztardą, reszta nie równa do poziomu... Corque Madame (podobnie jak Croque Monsieur, którego udało mi się spróbować) jest trochę zbyt tłuste a przy tym zaskakująco zbyt suche. Tartine Dinde majo jest jeszcze bardziej sucha i była to pierwsza sytuacja, kiedy nie zjedliśmy jej do końca, bo była po prostu niesmaczna...
Podsumowując, Charlotte jest świetnym nowym punktem śniadaniowym na mapie Krakowa, gdzie możemy delektować się pysznymi, prawie-domowymi wypiekami (cytrynowy i malinowy croissant rządzą!), napić się dobrego szampana na śniadanie lub wina wieczorem (podobno są też zupy i inne lekkie nieśniadaniowe smakołyki, ale jeszcze nie próbowałam - nadal na mojej to-do-list) lub po prostu napić się kawki w promykach słońca (lub blasku księżyca, gdyż śniadania podawane tam są przez cały dzień!) siedząc pod parasolkami na Placu Szczepańskim. To, czego nie polecam jednak tam robić, to jeść kanapek w wersji ciepłej - po co psuć sobie przemiłe wspomnienia...
KADR-owa
Charlotte - chleb i wino
Plac Szczepański
Kraków
http://www.bistrocharlotte.com/
We Francji taką miejscówkę macie, a Wy mi tu z krakowskimi croissantami wyskakujecie;) Proponuję zrobić pewne konkretne postanowienie noworoczne :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam od jednej z czytelniczek mojego bloga, że dzisiaj można tam zjeść specjalne francuskie marcepanowe ciasto na Trzech Króli :D
OdpowiedzUsuńKurcze, dzisiaj nie damy rady, ale może będą jeszcze mieli później?
OdpowiedzUsuńMIejsce zdecydowanie pozytywnie wspominam!
OdpowiedzUsuńWygląda apetycznie
OdpowiedzUsuń