Tak się złożyło, że na zimowy
urlop wybraliśmy się z KADR-ową do Tajlandii właśnie. A wszyscy, którzy
gotowaniem się interesują wiedzą, że kraj ten między innymi swoją
świetną kuchnią słynie. Możecie więc spodziewać się, że nie będzie to jedyny
post na Trójspojrzeniu nawiązujący do naszych wakacji. Zaczniemy skromnie i
zamiast całościowego kulinarnego obrazu Tajlandii zaprezentuję Wam tylko jego
kawałek, ale za to kawałek niezwykle smaczny.
Szwendając się ulicami Chiang Mai
w niedzielne popołudnie szukaliśmy miejsca, w którym pozwolimy się nakarmić ;).
Sprawdzoną przez wiele osób metodą wypatrywaliśmy miejsca, które pełne będzie
Tajów co powinno wystarczyć za najlepszą recenzję. W taki oto sposób zwróciliśmy
uwagę na lokal 1 Baht – zdecydowanie bliższy koncepcji baru niż restauracji.
Niby nie było pełno, ale kierowani nieomylnym kulinarnym przeczuciem (poza
dramatycznym ssaniem w żołądkach) postanowiliśmy spróbować. Notabene, kiedy już
po obiedzie przechodziliśmy koło 1 Bahta 2 godziny później można było tylko
pomarzyć o wolnym miejscu.
Nazwa miejsca nie kłamie, co
skwapliwie sprawdziła KADR-owa. Faktycznie miseczka zupy ryżowej (częstego
śniadania Tajów) kosztuje dokładnie 1 Baht, co w przeliczeniu daje nam tytułowe
10 groszy. Jako, że mieliśmy chwilowo nieco
więcej pieniędzy w portfelach postanowiliśmy zaszaleć. KADR-owa zamówiła
kurczaka smażonego z chilli i bazylią, ja natomiast zupę Tom Yum Kong (Tom Yum
Goong).
Jak to w kuchni tajskiej, dania
pojawiły się na stoliku bardzo szybko, dokładnie w momencie kiedy każde z nich
było gotowe, bez czekania na to aby oba dania zaserwować w tym samym czasie. W Tajlandii
takie podejście ma dużo sensu, raz że część dań szybko stygnie i najlepsze są
parę chwil po przyrządzeniu, a dwa że Tajowie przyzwyczajeni są do
dzielenia się przy stoliku każdym z dań.
Wracając do jedzenia, kurczak z
chilli i bazylią pojawił się jako pierwszy. Całość pachnąca silnym aromatem
bazylii, mięso krótko smażone i przez to genialne, a wszystko to uzupełniała
ostrość chilli. Uzupełniała to może nawet za mało powiedziane, skoro bez piwa i
miseczki ryżu gotowanego na parze większości osób nie udałoby się skończyć tego
dania.
Ja (za namową KADR-owej)
postanowiłem spróbować klasyka – Tom Yum Kong, czyli ostro-kwaśnej zupy
z owocami morza. I dostałem wielką miskę pachnącą chilli, trawą cytrynową,
galangalem i limonką kaffir. Całość w smaku była równoważona przez sos rybny i owoce morza. Powiem tak: najlepsza zupa na świecie! I nie ma negocjacji, dyskusji,
udowadniania, że jest inaczej i czegokolwiek innego – najlepsza i koniec!
Kwaśna, ostra jak jasna cholera i w jakiś tajemny sposób zmuszająca do tego, żeby
chcieć więcej. Lojalnie uprzedzam, że choć lubię ostre to musiałem posiłkować
się piwem i ryżem, które świetnie do niej pasują. Do 1 Bahta wróciliśmy jeszcze i
wersja Tom Yum Kong z krewetkami okazała się równie pyszna.
Próbowaliśmy jeszcze kurczaka
słodko-kwaśnego. Podobnie jak pozostałe dania, to również okazało się genialne.
Idealne zrównoważenie słodyczy i kwaskowatości, a już dodatek świeżego ananasa
sprawił, że najedliśmy się do granic przyzwoitości.
Dodam jeszcze tylko, że wszystkie
dania, które zamówiliśmy zmieściły się w przedziale od 6 do 12 złotych. Więc
jednym zdaniem: gdyby ktoś miał okazję być w Chiang Mai (które jest prze-fajnym
miejscem) to do 1 Bahta iść należy!
MS.
1 Bhat
Chiang Mai, Tajlandia
1 Bata znajdziecie skręcając z Phrapokkloa Road w prawo w Ratchamnoen Road - po prawej stronie około 50 metrów od skrzyżowania.
Wyświetl większą mapę
kuchnia tajska, to jest to :)
OdpowiedzUsuńpo nowe smaki wpadaj tu:
https://www.facebook.com/basniowatajlandia
pzdr :)
Dziękujemy! I zapraszamy na nasz fanpage na Facebooku! :)
OdpowiedzUsuń