Pierwsze wrażenie - kolejne miejsce w podobnym stylu, kolejna "Konfederacka 4" tylko w mniejszej skali i bardziej w centrum. Ale cóż, przynajmniej było otwarte. Na dużej, czarnej, tablicowej ścianie wypisane były wszystkie kulinarne propozycje Bococa, z 4 śniadaniami włącznie. MS od razu upatrzył sobie "Śniadanie Bococa", ja zaś "Śniadanie Słodkie". "Słodkie" jednak okazało się, że wyszło... Nie zdążyłam powiedzieć, że w takim razie "Śniadanie fitness" poproszę, kiedy okazało się, że owsianka również wyszła... "!@#$%^&*" pomyślałam i wybrałam jedyne inne, czyli "jajka na bekonie" i koktajl z mango (imbiru i soku ananasowego) na pocieszkę...
Kiedy usiedliśmy do stolika, mój nastrój można było nazwać troszkę więcej niż deszczowym... Na szczęście po chwili na stół przywędrował mój mango smoothie i pojawiło się trochę słońca! Koktajl był wyborny! Czuć było prawdziwe, świeże mango i lekką ostrość imbiru. Do tego szklaneczka była rozmiarowo niczego sobie, więc powoli zaczynałam się uśmiechać... A to było dopiero początek!
Niedługo później nasz niewielki stolik zapełnił się dwoma koszyczkami pełnymi różnego rodzaju pieczywa, kawą, herbatą (świetnej jakości herbata podawana w czajniczkach, czyli "na bogato") i... śniadaniem właściwym! "Śniadanie Bococa" to talerz wypełniony pysznościami w postaci dwóch rodzajów twarożków (ziołowy i łososiowy), sera z czarnuszką (tym mnie kupili!) oraz smakowitej sałaty z pomidorkami, oliwkami i kiełkami. Do tego miseczka z dżemem malinowym i pełnia radości. Wszystko było na prawdę świetnej jakości i naprawdę pyszniutkie!
Ale ja też nie mogłam narzekać, gdyż jajka na bekonie to również pełen talerz z dwoma jajkami sadzonymi na dużej ilości dobrej jakości bekonu, również w otoczeniu smakowitej sałatki. Patrząc na to z góry, stół wyglądał imponująco! Jedząc te pyszności w pełni zapomniałam o wcześniejszym "!@#$%^&*" i mogłam z czystym sumieniem powiedzieć, że takie początki dnia to ja mogłabym mieć codziennie!
Nie będąc więc gołosłowną, do Bococa wróciłam od tego czasu dwukrotnie. Pierwszy powrót zmotywował mnie do spróbowania niedostępnego wcześniej śniadania na słodko. I muszę powiedzieć, że cieszę się, że za pierwszym razem go nie było, bo jest to chyba jedyna pozycja w tym miejscu, która absolutnie nie powala... Koszyczek chleba, kawa/herbata, miseczka dżemu i miseczka czekolady śniadaniowej. Może to i klasyka, ale szału nie ma. Jednak trzecia wizyta, kiedy to powtórzyłam z towarzyszką menu z pierwszego dnia, nie zawiodła oczekiwań. Wszystko nadal było wyśmienite, dobrej jakości i w odpowiednich (a nawet zbyt dużych) ilościach!
W kwestii cen, Bococa śniadaniowo również wypada zupełnie nieźle, szczególnie porównując do konkurencji. Śniadania w cenie 10-14-15-24 zł w stanowczej większości warte są swojej ceny. Jedyny ból, to smoothies (12-15 zł), ale z tymi cenami w żadnej knajpie raczej nie poszalejemy. Na szczęście w Bococa herbata/kawa jest w cenie śniadania, więc patrząc całościowo wygląda to bardzo zachęcająco jak na krakowski rynek śniadaniowy!
Tak więc, po trzykrotnej już wizycie mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że w Bococa śniadać warto! Ja na pewno wrócę aby spróbować "Śniadanie fitness", jak i ponownie delektować się tym "firmowym"!
KADR-owa
Bococa Bistro
Plac Inwalidów 7
30-033 Kraków
Wygląda smakowicie, uwielbiam jajka w tej postaci
OdpowiedzUsuń