niedziela, 30 marca 2014

Ulubione ciasto Ernesta Hemingway'a




Mimo, iż z tym przepisem zapoznawałam się tuż przed Bożym Narodzeniem, to deser ten zdecydowanie bardziej pasuje mi do nadchodzących Świąt Wielkanocnych. Leciutkie, słodko-kwaśne i super-szybkie. Ulubione ciasto Ernesta Hemingway’a. Dodatkowo nie mogłam oprzeć się wypróbowaniu go ze względu na osobę polecającą przepis. Ci, którzy czytali moje poprzednie wpisy mogli się już zorientować jakiego radio słucham najchętniej. Otóż na antenie Trójki, w samą Wigilię, ciasto to przygotował sam Piotr Kaczkowski. Pomiędzy lepieniem uszek, a doprawianiem karpia, wsłuchiwałam się w stukanie łyżeczki o puszkę w radiowym studio i pilnie zapisywałam recepturę. Jak Pan Piotr poleca jakąś płytę to jej słucham, skoro poleca ciasto – to je robię.

niedziela, 16 lutego 2014

Białe trufle - o legendarnym szefie kuchni


Gdy książkę polecają Michel Moran („oddawaj fartucha!”) i Beata Tyszkiewicz, to ja zaczynam się niepokoić. Nie, żebym nie lubiła Pani Beaty, być dziewiętnastowieczną damą w XXI wieku nie jest łatwo. Jednak te dwa nazwiska, plus nieco obnażona niewiasta na okładce, ostudziły mój zapał. Tak rozpoczęłam lekturę wydanej w zeszłym roku powieści „Białe trufle” M.N. Kelby. Głównym bohaterem jest Georges Auguste Escoffier – legendarny szef kuchni, gotujący m. in. w Paryżu i Londynie. Postać jest zarysowana bardzo wyraziście – wielowymiarowo, autorka pokazuje zarówno ciemne jak i jasne strony geniuszu. Trudno rozeznać się, co jest faktem historycznym, a co fantazją literacką (książka zdecydowanie nie jest biografią), jednak życie mistrza kuchni z przełomu wieków ukazane jest niezwykle barwnie. Może raczej smakowicie i pachnąco. 

sobota, 1 lutego 2014

Papa's burger, czyli rozpoznajemy nowe, miejskie trendy

Dzisiaj będzie krótko i na temat. Pewnego, jeszcze nie tak mroźnego, zimowego wieczora, znalazłam się w okolicach Ronda Mogilskiego wraz z dwoma Towarzyszkami Jedzenia. Wieczór zapowiadał się winno-filmowy, a wiadomo, że takiego wieczora nie można na pusty żołądek celebrować. Tak więc jeszcze przed pierwszym łykiem czerwonego trunku zdecydowałyśmy się na równie wykwintną kolację w postaci burgerów. A że ostatnie miejskie trendy stawiają na burgery w wersji slow food, z dobrych składników i z sensownymi dodatkami, zdecydowałyśmy się na mieszczący się przy Rondzie Mogilskim Papa's burger.


niedziela, 12 stycznia 2014

BlogerChef – w sieci przepisów – recenzja

Jakiś czas temu otrzymaliśmy od Wydawnictwa MUZA S.A. naszą pierwszą książkę do recenzji – "BlogerChef – w sieci przepisów".

Książka ta jest podsumowaniem konkursu BlogerChef zorganizowanego przez Katarzynę Szatkowską i Marka Bielskiego. Konkurs skierowany był do blogerów i składał się z 5 półfinałów (czy to nie powinno dawać 2,5 finału w rezultacie? ;)) oraz etapu finałowego. Zasady pracy na poszczególnych etapach konkursu znajdziecie w książce, podobnie jak informacje o przebiegu i zwycięzcach.


czwartek, 9 stycznia 2014

Tęskniąc za audycją w radiowej Trójce

Uwielbiam czytać o jedzeniu. O tym jak się je przyrządza, skąd pochodzą konkretne potrawy, opisy doznań smakowych. Uwielbiam czytać o winie. O tym jak je produkować, jakie nuty można wyczuć na języku i jak złożony ma bukiet (choć najczęściej to snobistyczne bzdury). A jeśli przy okazji mogę poczytać o mniejszościach narodowych, liznąć nieco architektury i poczuć klimat celtyckiego mitu, to już nic mi więcej w książce nie potrzeba. Takie są „Kulisy Kulinarnej Akademii” Marka Brzezińskiego.
Wszyscy, którzy dość regularnie z rana słuchają radiowej Trójki poznali już styl tego Pana. Dziennikarz, anglista i psycholog z wykształcenia, znany głównie jako korespondent Polskiego Radio we Francji. Jakieś półtorej roku temu dwa razy w tygodniu mogliśmy posłuchać krótkiej audycji pod tym samym tytułem co książka. A w niej niezwykle barwne opisy jak przyrządzić np. perliczkę po normandzku, pierś kaczki w pomarańczach czy żabnicę z brokułami i kalafiorem. Wszyscy, którzy słyszeli Pana Marka w eterze znają już ten niezwykle specyficzny styl. Długie, wielokrotnie złożone zdania, rozbudowane dygresje, barwne metafory i porównania. Odnośniki do historii. A to wszystko oprószone poczuciem humoru. I tak samo Pan Brzeziński pisze.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Alchemia od Kuchni - śniadaniowe TAK!

Śniadania na mieście to dla nas strasznie fajny sposób, żeby od rana wyjść z domu i dobrze zacząć dzień. Stanowczo częściej robimy to w lecie niż zimą, ale każda pora roku jest dobra. Alchemię od Kuchni odwiedzałam kilkukrotnie latem oraz jesienią, gdyż ze względu na jej lokalizację była świetnym miejscem spotkań aby rozpocząć sesję zdjęciową z moimi fotograficznymi klientami. Stąd też udało mi się spróbować większości dań ze śniadaniowej listy Alchemii. Nie wiem, czy to samo menu jest tam nadal w wersji zimowej, ale wspomnienia jesienne mam tak dobre, ze nie mogłam się oprzeć, aby Alchemię opisać.


czwartek, 2 stycznia 2014

Kura, czyli co było a nie jest...

W okresie międzyświątecznym przyszedł czas (zwany przez niektórych czasem wolnym), a z nim przyszed i czas na odkurzenie zaległości. Po przejściu przez wszystkie miejsca w których już byliśmy ale niestety nie zdaliśmy z tych wizyt relacji na Trójspojrzeniu wyszło nam, że niestety nie jesteśmy zbyt systematyczni... Cóż, może 2014 okaże się dla nas łaskawszy. Tak czy inaczej, jednym z miejsc, które zostały przez nas wypróbowane jeszcze wczesną jesienią była podgórska Kura Noodle shop & more.


wtorek, 31 grudnia 2013

I znów byliśmy Najedzeni (i to Fest!)!

Festiwalu Najedzeni Fest nie trzeba chyba już nikomu przedstawiać. Pomimo, iż "Jesień" to dopiero druga jego edycja (jak można się łatwo domyśleć, pierwsze było "Lato" :)), to jest to impreza, która już na stałe zagościła w świadomości krakowskich łasuchów. I dobrze, bo na prawdę warto Najedzonych odwiedzać!

Pomimo, iż od jesieni trochę czasu już minęło i mamy oficjalnie kalendarzową zimę, pogoda nadal jesienna, więc recenzję nadal warto chyba dodać... :)


piątek, 20 grudnia 2013

Małe jest piękne czyli do przeczytania po drodze do domu


Miałam ogromny apetyt na tę książkę. Tytuł i nazwisko autora sugerowały, że nie zmęczę się przy czytaniu, że mogę zakopać się pod kocem, nalać sobie kieliszek wina (albo dwa) i przetrwać jakoś grudniowy dzień, a właściwie tę nędzne ochłapy, które z dnia pozostały. Otóż…nie zdążyłam. Nazwanie tej pozycji książką to dużo powiedziane. Połknęłam ją w godzinkę, a biorąc pod uwagę, że zaczęłam w tramwaju to właściwie jej nie zauważyłam. Ale koniec ze złośliwościami, skoro tu się znalazła to znaczy, że jednak zauważyłam. 
Wyznania francuskiego piekarza” to nieprzekłamany tytuł tej miniaturki. Peter Mayle, autor bestsellerów „Rok w Prowansji”, „Dobry rok” i paru innych południowofrancuskich opowieści, tym razem spotkał się z piekarzem z krwi i kości – Gerardem Auzetem - i spisał jego doświadczenia. Nie mogę za wiele tu napisać, bo opowiem Wam całą książeczkę. Zaznaczę jednak, że są to niezwykle fachowe uwagi.

wtorek, 12 listopada 2013

Augusta, czyli pierwszy zwrot na lecie bloga!


MS: Jakiś czas temu zorientowaliśmy się, że minął rok od kiedy piszemy tego bloga. Jak się zorientowaliśmy, tak minęło jedynie 1,5 miesiąca i już umówiliśmy się na "odświętne" spotkanie. Na miejsce spotkania wybraliśmy Augustę, restaurację na barce, która stacjonuje blisko krakowskiej Kładki Bernatki, bo okazja była wyjątkowa, a strona internetowa głosi, że to "restauracja inna niż wszystkie".

Prosto, tradycyjnie i barowo - Lunch Bar TU

W pewne dość chłodne, październikowe popołudnie znalazłem się w potrzebie. Potrzebowałem zjeść coś w miarę szybko, tanio i w okolicy Placu Matejki. Gdyby pora roku była inna zapewne wybrałbym się do Glonojada, ale jako że było chłodno i wietrznie postanowiłem - tym razem musi być mięso. Nie zastanawiając się długo wybrałem Lunch Bar TU - bo był pod ręką i swoim wyglądem obiecywał to, że zjem szybko i niedrogo.

Po wejściu zachowałem się do bólu klasycznie i zamówiłem rosół i kotlet schabowy z frytkami i zasmażaną kapustą - pamiętajcie, było zimno i byłem głodny więc sięgnąłem po najprostszy wybór. A wybór w w menu jest nawet dość ciekawy.

niedziela, 10 listopada 2013

Na wschód! C.K. Monarchia w Przemyślu


Żeby na chwilę wybrać się w podróż do przeszłości wystarczy pojechać na wschód. I to nie trzeba jechać daleko (choć i te dalsze wyprawy uwielbiam – o czym możecie przeczytać w postach o Rumunii). Wystarczy 200 km od Krakowa. Przemyśl. Miasto, które zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Tu czuć niegdysiejszą wielokultorowość, która kiedyś panowała w Polsce, gdzie Żydzi, Ukraińcy, Polacy (i Bóg wie kto jeszcze) żyli wspólnie jako sąsiedzi. Obdrapane kamienice, bramy, do których trochę strach zaglądać, Szwejk wyglądający zza rogu ulicy – to wszystko tworzy jedyny w swoim rodzaju klimat, którego nie zaznacie na zachodzie, choćbyście bardzo się starali. Chcąc pozostać w takiej atmosferze także na obiad – trzeba odwiedzić restaurację CK Monarchia. 
 

wtorek, 29 października 2013

Kurdyjski obiad z polskim widokiem w niemieckim wnętrzu



Zazwyczaj jeśli poznało się jakieś miejsce od kuchni to nie chce się tam wracać i występować w roli klienta. Wspomnienie hektolitrów potu i alkoholu przelewającego się na zapleczu, nieustających bluzgów pomiędzy wyższą kastą kucharzy a pariasami kelnerami oraz pulsującego bólu kręgosłupa po 18-godzinnej zmianie to coś, co skutecznie zniechęcało mnie do stołowania się w tym skądinąd przecudnej urody miejscu. Pamięć ludzka jednak ma to do siebie, że jest ulotna i woli zachowywać te milsze chwile, tak więc kuszona obietnicą posiłku w słońcu z widokiem na Wisłę i las Wolski - powróciłam na stare śmieci. Po krótkiej wspinaczce pod górkę oczom naszym ukazuje się okazały zamek, obok klimatyczna baszta. Oto restauracja i kawiarnia „U Ziyada”, zamek w Przegorzałach.

niedziela, 13 października 2013

Slow fast food czyli Ricebar na Kazimierzu


Kolejny wieczór spędzany w ulubiony przeze mnie sposób – piwko z przyjaciółmi na Kazimierzu. Kolejny raz w trakcie wieczoru rośnie apetyt. Czy kolejny raz skazana zostanę na nieśmiertelne zapiekanki??? Otóż nie. Za poradą barmana odwiedziłam nowe miejsce na tego typu okazje – Ricebar na ulicy Podbrzezie (w sąsiedztwie Propagandy i Szynku). Przemiły młody człowiek miał niezwykle dużo energii jak na tę nocną porę i ochoczo zaczął opowiadać o asortymencie.
Otóż w barze można sobie wybrać jeden z trzech rodzajów ryżu dostępnego tego dnia (w ogóle mają tych rodzajów o wiele więcej). Do tego wybieramy sobie jeden z sosów – czterech słonych, trzech słodkich. Jeden ze słonych sosów zazwyczaj jest tzw. „polskim smakiem” (grzybowy, miodowo-musztardowy), pozostałe to najczęściej różne rodzaje curry. 

piątek, 11 października 2013

Bo mnie szwagier namówił...

Właściwie żadna historia zaczynająca się od słów "Bo mnie szwagier namówił..." nie ma prawa skończyć się dobrze. Ale być może będzie to wyjątek potwierdzający regułę. Szwagier zwany Benym, przy jednym z "piwnych spotkań" rzucił luźną myśl - powinniście mieć serię gdzie opisujecie krakowskie bary mleczne. Cóż - challenge accepted!

Na pierwszy ogień wybrałem Jadłodajnię u Babuni. Czemu? Bo na "Filarki" czy "Flisaka" się nie rzucę na początek ;). A drugi powód jest taki, że do Jadłodajni mam sentyment.

Lokal u Babuni znajduje się w samym centrum Osiedla Podwawelskiego. Nie jest to typowy bar mleczny, raczej zwykła osiedlowa jadłodajnia. Podczas studiów zdarzało się tam stołować bardzo często. I teraz też od czasu do czasu tam wracam - kiedy mam ochotę na zwykłe i szybko podane jedzenie.

wtorek, 17 września 2013

Po prostu obiad - Fabryka Smaku





Czasem nie chce mi się gotować, czasem nie mam czasu. Kiedy stan taki przydarza mi się w środku tygodnia, kiedy nie mam również czasu stołować się w wyszukanych miejscach i po prostu  chcę zjeść obiad, wybieram miejsca takie jak Fabryka Smaku. Nie do końca restauracja, coś więcej niż bar mleczny. Sami siebie nazywają bistro, usłyszałam również opinię, że to lokal w modnym dziś "nurcie lunchowym". Mniej kojarzy się z tradycyjnym obiadem codziennym.
Każdego dnia przed drzwiami na ulicy Librowszczyzny staje czarna tablica z wypisanymi kredą zestawami dnia. Zazwyczaj takich zestawów do wyboru jest trzy - zupa, drugie i kompot. Wchodzimy do środka. Małe wnętrze sprawia wrażenie kopii z katalogu IKEA. Jednak jeśli na chwilę się usiądzie i rozejrzy, bezpretensjonalne dodatki sprawiają, że człowiek czuje się bardziej jak w domu, a nie jak w sklepie. 

niedziela, 8 września 2013

El Toro - pomiędzy deklaracją a czynami...




W pewne letnie popołudnie naszła mnie ochota na kuchnię hiszpańską i namówiłem KADR-ową na odwiedziny w El Toro na placu Wolnica. Ochota na hiszpańską kuchnię to właściwie mało powiedziane, ja tego słońca i hiszpańskiej atmosfery w jedzeniu potrzebowałem bardziej niż nasza reprezentacja piłkarska dobrego meczu.

wtorek, 3 września 2013

Kiełbaska na koniec wakacji

Wakacje się kończą, w Krakowie już prawie pełnia jesieni, a jednak jeść trzeba. :) A cóż zjeść na tzw. szybko, kiedy wieczorem przechodzi się z jednego pubu do drugiego, albo wraca późną nocą do domu?

Możemy skusić się na fast fooda sieciówkowego (jeśli głód zastał nas w okolicach Rynku). Ale ani to dobre ani dobre... Możemy przy tymże Rynku zawitać do jednej z 15624 krakowskich kebabowni, ale nigdy nie wiadomo z jakimi dodatkami go dostaniemy (że o sosach majonezowych nie wspomnę...). Balując na Kazimierzu możemy ustawić się w kilometrowej kolejce po "przepyszną, zdrową, lekkostrawną, naturalną i, co najważniejsze, z dziada-pradziada tradycyjna zapiekankę". Można... Ale, czy warto?

niedziela, 25 sierpnia 2013

Jak się stołował Aleksander Wielki czyli Macedonia od kuchni


Moja pierwsza fascynacja kuchnią Macedonii była oczywista – to kuchnia południa. Tu wszystko jest dojrzalsze, słodsze, rozgrzane słońcem. Podobnie jak we Włoszech czy w Czarnogórze można zajadać się figami, niesamowicie esencjonalnymi pomidorami i mięsistymi oliwkami. Uniwersalne zalety wyższych temperatur i dłuższego lata. Jednak dopiero druga kulinarna twarz macedońskiej krainy jest naprawdę interesująca – to prawdziwy miks kulturowy.

środa, 21 sierpnia 2013

Burger, tuż za rogiem

To było wczoraj. Potrzebowałam czegoś szybkiego i sycącego a zarazem oczywiście pysznego. Burger brzmiał dobrze, tak więc przeskanowałam w głowie wszystkie burgerowe miejsca, które byłyby po drodze do mojego miejsca spotkania i padło na Corner Burger. Widzieliśmy go kiedyś idąc do Sami Am Am, wyglądał ok, więc czemu nie...? Jeśli nie wyjdzie, to w najgorszym przypadku najem się średniej jakości mięsa z bułką i będę miała materiał do Trójspojrzenia - pomyślałam. Co się okazało...?

piątek, 16 sierpnia 2013

Najlepsze piwo Polski Centralnej!

Nadrabiamy zaległości... Ale kiedy jest lepszy czas na pisanie o piwie jak nie w długi, letni weekend? Chyba tylko w bardzo długi weekend majowy. :)

Mowa jest o miejscu, w którym robi się, sprzedaje i pije piwo - Złoty Róg, czyli Browar Kaliski. Swoją drogą powiem szczerze, że nie wiem, czy nazwą właściwą jest "Złoty Róg" a Browar Kaliski to tylko wyjaśnienie, czy "Browar Kaliski" to jest nazwa... W każdym razie wiemy, że chodzi o browar, który mieści się w Kaliszu i tak na prawdę tyle nam chyba potrzeba, żeby tam trafić.

My pojawiliśmy się tam pewnego deszczowego dnia, kiedy to wiosna zaskoczyła nas zimnem zamiast pięknym słońcem i zaplanowany długi spacer poszedł się paść... Ale nie ma tego złego - dzięki temu wcześniej trafiliśmy do Browaru nie tracąc czasu na chodzenie. :)

środa, 14 sierpnia 2013

Śniadanie uratowane, czyli Bococa naszym stałym punktem na śniadaniowej mapie Krakowa!


Chłodny dzień początku lata. Trochę padało, humory też trochę deszczowe były... Chcieliśmy zjeść szybkie śniadanie na Salwatorze, jednak wszystkie miejsca, które przychodziły nam do głowy były zamknięte. Niedługo wcześniej otwarta została Bococa przy Placu Inwalidów, postanowiliśmy więc podjechać kawałek dalej i wypróbować nowe miejsce. Warto było!

sobota, 10 sierpnia 2013

Pyszne książki. Dziękuję Ci Rachel Lane!

Tym razem będzie inaczej, to będzie pierwszy raz, kiedy opiszę książkę kucharską! Wcześniej pojawiały się już u nas książkowe recenzję, głównie dzięki Agacie, dla mnie jednak będzie to nowość. Ale nie mogłam się powstrzymać! Myślałam już o tym kilka razy, ale nigdy nie mogłam się zabrać, "wypróbuję jeszcze kilka przepisów i wtedy..." usprawiedliwiałam się. Ale dzisiaj już się nie dało! Pojawiło się bowiem chili con carne i przeważyło szalę!

Książka, a raczej książki o których chce napisać, to niby typowe książki kucharskie jakich wiele na naszym polskim rynku. Autorką (a w przypadku "Na ostro" współautorką) jest Rachel Lane a wydawcą Wydawnictwo Olesiejuk. Pierwsza książkę Pani Lane otrzymaliśmy z MS w prezencie i było to "Grillowanie". Nigdy wiele nie grillowaliśmy, ale jako szczęśliwi posiadacze grilla elektrycznego (część tego samego prezentu) zaczęliśmy wypróbowywać nowe kulinarne wynalazki śladami Rachel Lane. I wszystko wychodziło świetnie! Idąc więc za ciosem nabyłam drogą kupna kolejną książkę tej autorki, tym razem "Na ostro". I jeśli "Grillowanie" to był strzał w dziesiątkę, to nie wiem co powiedzieć o tej drugiej pozycji?!

środa, 7 sierpnia 2013

Z miłości do tapas... rzut oka na Hiszpanię


Nie tak dawno na naszym blogu pojawił się opis restauracji La Ereta w Alicante, natomiast mam poczucie, że z tego wyjazdu wyniosłem jeszcze kilka bardziej ogólnych kulinarno-gastronomicznych spostrzeżeń na temat Hiszpanii. Oczywiście mój pobyt był bardzo krótki i ograniczył się do samego Alicente, więc relacja jest zupełnie nieobiektywna i nie mająca podstaw naukowych, co nie zmienia faktu że jedzenie w Hiszpanii oraz podejście do niego mnie urzekły.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Wołowina w Moo Moo, czyli od słów do czynów w trakcie jednego wieczora


Już prawie tydzień minął a nam nadal miło. :) Otóż zostaliśmy ostatnimi czasy zaproszeni w trójspojrzeniowym gronie na warsztat-wykład w tematyce mięsnej do Moo Moo Steak and Burger Club. Impreza skierowana była w dużej mierze do blogerów (restauracyjno-kulinarnych), aby w miłej atmosferze dowiedzieć się więcej na temat wołowiny i jej kulinarnych opcji, jak również aby rzeczoną wołowinę zdegustować oraz ocenić.

wtorek, 23 lipca 2013

La Ereta – szczyt dla odważnych

Jakiś czas temu miałem okazję wyjechać z powodów zawodowych do Hiszpanii, a bardziej konkretnie do Alicante. W innym poście opiszę kulinarne wrażenie z tej krótkiej lecz bardzo przyjemnej wyprawy. Natomiast jednego z wieczorów zostaliśmy zaproszeni do restauracji. Jakoś nie wpadło mi do głowy żeby rzucić okiem na stronę restauracji, więc czekało mnie kilka zaskoczeń. A więc do rzeczy...

poniedziałek, 22 lipca 2013

W poszukiwaniu muffinki doskonałej


Okazja była wyjątkowa, wyjątkowa powinna być również muffinka – pomyślałam. Uwielbiam piec w ramach prezentów, nie ma to jak podzielić się czymś słodkim, zrobionym własnoręcznie. A żeby wypiek dorównał wyjątkowością okazji, postanowiłam poszukać nieprzeciętnego opakowania. Chodziłam i szukałam, głównie po modnych w Krakowie miejscach, gdzie sprzedają cupcake (swoją drogą dlaczego nie mogą się one nazywać tak prosto i ślicznie – babeczki???). W jednym z takich miejsc polecono mi firmę „współpracującą” – Beetlebits.pl. 

czwartek, 18 lipca 2013

Spotkanie otwarcia, spotkanie o wszystko,….

Konfederacka 4, Konfederacka 4, Konfederacka 4… – jakiś czas temu nie dało się nie zauważyć, że wiele osób mówi o nowym miejscu na kulinarno-winnej mapie Krakowa. Co więcej – były to słowa pozytywne i zachęcające. Zdecydowaliśmy z KADR-ową, że idziemy, że trzeba, że nawet trochę jak obowiązek. Jak postanowiliśmy, tak minęły pewnie dwa miesiące… i nic. Ale pewnej niedzieli przyszła wena – tak, idziemy! I poszliśmy.

środa, 10 lipca 2013

Trójspojrzenie Najedzone Fest!

Już chwila minęła od pierwszej edycji festiwalu kulinarnego Najedzeni Fest, ale dopiero teraz udało mi się usiąść do recenzji. I to bynajmniej nie dlatego, że nie było co opisywać, lecz obowiązki tak zwane służbowe przytłoczyły w ostatnim czasie. Jako jednak, iż tamto czerwcowe popołudnie wspominam niezmiernie pozytywnie, nie mogłam o recenzji zapomnieć. 

Festiwal odbył się w Hotelu Forum (w Forum Przestrzenie dokładniej), gdzie cała przestrzeń zapełniona została stanowiskami z jedzeniem i jedzeniowymi dodatkami. Wystawców było nie tylko dużo, ale i ich jakość była bardzo wysoka!

niedziela, 7 lipca 2013

Tym razem bez szczęścia - Podkowa




Nie planowałam odwiedzać tego miejsca, nigdy o nim nie słyszałam. Tak się po porostu złożyło. Podkowa na Placu Wolnica to restauracja w stylu „kazimierzowskim”. Zaskakuje przestrzenią po wejściu w podworzec, nieco zagracona starociami, o przyjemnym wystroju, głównie w drewnie. Największą zaletą jest uroczy ogródek, można posiedzieć przy solidnym drewnianym stole wśród kwitnących kwiatów i poziomek (!).